– Jak tam było w Warszawie, panowie? – zainteresował się pan Staszek. – Sam
bym z wami poleciał, ale przecież ktoś musiał bydełko obrządzić i jakieś
zakąski przygotować. Bohaterstwo wymaga zaplecza i tej... jak jej tam...
infrastruktury.
– A, trochę się rozczarowaliśmy – westchnął Richard.
– Myślałem, że będzie rozrrróba jak pod Grrunwaldem, a te demonstrracje
były takie anemiczne, jak, nie przymierzając, Aslak za życia ziemskiego –
zgodził się komtur.
– Ojej, Ulf... Ale ty za to masz tyle energii... Bardzo ładnie szczękałeś
łańcuchami – zaszczebiotał Aslak.
Edzio udał, że nie słyszy, i wdał się z Richardem w dyskusję na temat
wersyfikacji haseł na protestacyjnych transparentach.
– Będzie druga fala protestów – powiedział pocieszająco hrabia Filip. –
Przeciw ratyfikacji...
„Wujek ma Tolę! Tarara, wujek ma Tolę!!!” – rozległo się w sieni.
Sześciososobowa zamaskowana skrzydlata grupka wbiegła w podskokach do
tawerny.
„Wujek ma Tolę! Wujku, postawisz nam Colę?!” – wyskandowały aniołeczki,
zdjęły maski i grzecznie się ukłoniły.
– Pewnie, że postawię wam Colę. Pizzę też, albo hamburgery, jak chcecie –
zadeklarował Richard, uśmiechając się do swoich ulubieńców.
– Zaraz, zaraz – nasrożył się Ian. – O tej porze sami się włóczycie? Mama
wam pozwoliła biegać po nocy bez opieki?
– Przecież nie jesteśmy sami i bez opieki, tylko z wujkami i z tatą –
zauważył rozsądnie Edgarek.
– Nie bądź zgredem, tatusiu – uzupełnił serdecznie Hubercik. – Nie było
okazji zapytać mamy. A ty ją pytałeś, czy ci pozwoli o tej porze zamówić
podwójnego schabowego z potrójną wódeczką? Przecież nie będziemy na siebie
nawzajem donosić.
– Nooo... dobra – ustąpił Ian. – Ostatecznie jest karnawał... Byliście na
szkolnym baliku maskowym, prawda? Za kogo ty jesteś przebrana, Elżuniu?
– Za moją imienniczkę, Lisbeth Salander, tę z „Milenium” – Elżunia
nonszalancko poprawiła czub punkowej fryzury.
– Mama ci pozwo... – zaczął Ian, ale urwał i machnął ręką.
– Nie chodzi o zabawę, tato, ale o poważną akcję – wyjaśniła Elżunia. –
Poczekamy, okaże się, czy mieliśmy dobry pomysł.
Zanim na stole aniołeczków pojawiły się pizze i hamburgery, z kominka
wyjrzało znajome, usmolone oblicze Mefistofelesa.
– Dobry wieczór. Bazila nie ma? – spytał niepewnie.
– Nie jesteś na bieżąco. Bazil wrócił do doczesności, prawie miesiąc temu –
poinformował hrabia Filip.
– Co??? Niech to Lewiatan pochłonie! – zalamentował diabeł. – Jak my sobie
teraz poradzimy? Strona Lucyfera zablokowana, www.piekło.org nie działa, jak my
mamy w takich warunkach kusić?
– Bezczelność. Do nas przychodzicie prosić o pomoc w kuszeniu? – oburzył
się święty Edgar.
– Przecież obie strony mają w tym interes. Skąd byście brali świętych, jakby
nikt się nie musiał opierać pokusom? – chlipnął Mefistofeles. – A jeżeli
Lucyfer się dowie, że Bazila z oczu straciłem, to do dziesiątego kręgu mnie
zdegraduje...
– Spoko, panie diabeł – odezwał się Hieronimek. – Może się dogadamy. Widzi
pan, siostra i ja braliśmy u wujka Bazilka korepetycje z informatyki...
– Aaa... Panienka wygląda na kompetentną osobę, kawaler też – ucieszył się
szatan.
– Coś za coś – Elżbietka poprawiła na szyi obróżkę ze stalowymi kolcami. –
Najpierw zaświadczenie od Lucyfera, że nie poprze ratyfikacji ACTA. I żadnych
fejków. Podpisane ma być w obecności świętego wujka Edgara i wujka Filipa Garricka
z naszego MSZ-u. Niech się pan lepiej pośpieszy, bo mam wrażenie, że pana
skrzynka mailowa wkrótce będzie przepełniona.
– Już, już... – Mefistofeles podwinął ogon pod siebie i wykonał w tył
zwrot.
– Sayonara, baby! – wrzasnęli bliźniacy. – Panie hrabio – zwrócili się do
hrabiego Feliksa de Saint-Pierre –
będziemy mogli pobawić się w corridę z Torusiem?
– Tylko ostrożnie, żebyście mu jakiejś krzywdy nie zrobili – zgodził się
dobrodusznie hrabia de Saint-Pierre.
– Ale po corridzie to już wracamy do domu – zawyrokował Ian – bo jak mama
się dowie...
– Spoko – odezwał się milczący do tej pory Antoś. – Mama wróci dopiero
jutro koło południa. Poszła z panią Jolą i panią Florą do jakiegoś klubu. Pan
Asmodeusz po nie przyszedł. Pani Flora do mamy powiedziała tak: „Złotko dlogie,
uważasz się za kobietę wyzwoloną, a jeszcze nie byłaś w klubie singelsów?” A
może „sfingelsów”, dokładnie nie usłyszałem, bo pani Słowacka zaraz powiedziała
„Antoś słucha” i już się więcej niczego nie dowiedziałem, tylko, że pani
Słowacka kazała mamie zostawić kartkę, że wróci na brunch, żebyś się nie
denerwował...
– A czym tu się denerwować. Znowu jakieś feministyczno-kulturalne wymysły –
machnął ręką Ian. – Ważne, że mama się nie dowie, o której wróciliśmy. Panie
Stasiu, jeszcze setuchnę, póki dzieci się bawią...
Super odcinek. Action jest, Naczelna Feministka jest, i nawet gorzałka ...
OdpowiedzUsuńWalczyć należy - "smoka zabić trudno, ale próbować trzeba" - to od pewnego czasu dewiza bywalców tawerny :-)
OdpowiedzUsuńNo i sfingelsi są, według onetu to rewolucyjne ;-)
OdpowiedzUsuń