poniedziałek, 30 stycznia 2012

Odcinek 88: Druga fala protestów, czyli „Sayonara, baby!”



– Jak tam było w Warszawie, panowie? – zainteresował się pan Staszek. – Sam bym z wami poleciał, ale przecież ktoś musiał bydełko obrządzić i jakieś zakąski przygotować. Bohaterstwo wymaga zaplecza i tej... jak jej tam... infrastruktury.
– A, trochę się rozczarowaliśmy – westchnął Richard.

– Myślałem, że będzie rozrrróba jak pod Grrunwaldem, a te demonstrracje były takie anemiczne, jak, nie przymierzając, Aslak za życia ziemskiego – zgodził się komtur.

– Ojej, Ulf... Ale ty za to masz tyle energii... Bardzo ładnie szczękałeś łańcuchami – zaszczebiotał Aslak.

Edzio udał, że nie słyszy, i wdał się z Richardem w dyskusję na temat wersyfikacji haseł na protestacyjnych transparentach.

– Będzie druga fala protestów – powiedział pocieszająco hrabia Filip. – Przeciw ratyfikacji...

„Wujek ma Tolę! Tarara, wujek ma Tolę!!!” – rozległo się w sieni.

Sześciososobowa zamaskowana skrzydlata grupka wbiegła w podskokach do tawerny.

„Wujek ma Tolę! Wujku, postawisz nam Colę?!” – wyskandowały aniołeczki, zdjęły maski i grzecznie się ukłoniły.
– Pewnie, że postawię wam Colę. Pizzę też, albo hamburgery, jak chcecie – zadeklarował Richard, uśmiechając się do swoich ulubieńców.

– Zaraz, zaraz – nasrożył się Ian. – O tej porze sami się włóczycie? Mama wam pozwoliła biegać po nocy bez opieki?

– Przecież nie jesteśmy sami i bez opieki, tylko z wujkami i z tatą – zauważył rozsądnie Edgarek.

– Nie bądź zgredem, tatusiu – uzupełnił serdecznie Hubercik. – Nie było okazji zapytać mamy. A ty ją pytałeś, czy ci pozwoli o tej porze zamówić podwójnego schabowego z potrójną wódeczką? Przecież nie będziemy na siebie nawzajem donosić.

– Nooo... dobra – ustąpił Ian. – Ostatecznie jest karnawał... Byliście na szkolnym baliku maskowym, prawda? Za kogo ty jesteś przebrana, Elżuniu?

– Za moją imienniczkę, Lisbeth Salander, tę z „Milenium” – Elżunia nonszalancko poprawiła czub punkowej fryzury.
– Mama ci pozwo... – zaczął Ian, ale urwał i machnął ręką.
– Nie chodzi o zabawę, tato, ale o poważną akcję – wyjaśniła Elżunia. – Poczekamy, okaże się, czy mieliśmy dobry pomysł.

Zanim na stole aniołeczków pojawiły się pizze i hamburgery, z kominka wyjrzało znajome, usmolone oblicze Mefistofelesa.

– Dobry wieczór. Bazila nie ma? – spytał niepewnie.
– Nie jesteś na bieżąco. Bazil wrócił do doczesności, prawie miesiąc temu – poinformował hrabia Filip.
– Co??? Niech to Lewiatan pochłonie! – zalamentował diabeł. – Jak my sobie teraz poradzimy? Strona Lucyfera zablokowana, www.piekło.org nie działa, jak my mamy w takich warunkach kusić?
– Bezczelność. Do nas przychodzicie prosić o pomoc w kuszeniu? – oburzył się święty Edgar.
– Przecież obie strony mają w tym interes. Skąd byście brali świętych, jakby nikt się nie musiał opierać pokusom? – chlipnął Mefistofeles. – A jeżeli Lucyfer się dowie, że Bazila z oczu straciłem, to do dziesiątego kręgu mnie zdegraduje...
– Spoko, panie diabeł – odezwał się Hieronimek. – Może się dogadamy. Widzi pan, siostra i ja braliśmy u wujka Bazilka korepetycje z informatyki...
– Aaa... Panienka wygląda na kompetentną osobę, kawaler też – ucieszył się szatan.
– Coś za coś – Elżbietka poprawiła na szyi obróżkę ze stalowymi kolcami. – Najpierw zaświadczenie od Lucyfera, że nie poprze ratyfikacji ACTA. I żadnych fejków. Podpisane ma być w obecności świętego wujka Edgara i wujka Filipa Garricka z naszego MSZ-u. Niech się pan lepiej pośpieszy, bo mam wrażenie, że pana skrzynka mailowa wkrótce będzie przepełniona.
– Już, już... – Mefistofeles podwinął ogon pod siebie i wykonał w tył zwrot.

– Sayonara, baby! – wrzasnęli bliźniacy. – Panie hrabio – zwrócili się do hrabiego Feliksa de Saint-Pierre  – będziemy mogli pobawić się w corridę z Torusiem?
– Tylko ostrożnie, żebyście mu jakiejś krzywdy nie zrobili – zgodził się dobrodusznie hrabia de Saint-Pierre.
– Ale po corridzie to już wracamy do domu – zawyrokował Ian – bo jak mama się dowie...
– Spoko – odezwał się milczący do tej pory Antoś. – Mama wróci dopiero jutro koło południa. Poszła z panią Jolą i panią Florą do jakiegoś klubu. Pan Asmodeusz po nie przyszedł. Pani Flora do mamy powiedziała tak: „Złotko dlogie, uważasz się za kobietę wyzwoloną, a jeszcze nie byłaś w klubie singelsów?” A może „sfingelsów”, dokładnie nie usłyszałem, bo pani Słowacka zaraz powiedziała „Antoś słucha” i już się więcej niczego nie dowiedziałem, tylko, że pani Słowacka kazała mamie zostawić kartkę, że wróci na brunch, żebyś się nie denerwował...
– A czym tu się denerwować. Znowu jakieś feministyczno-kulturalne wymysły – machnął ręką Ian. – Ważne, że mama się nie dowie, o której wróciliśmy. Panie Stasiu, jeszcze setuchnę, póki dzieci się bawią...

3 komentarze:

  1. Super odcinek. Action jest, Naczelna Feministka jest, i nawet gorzałka ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Walczyć należy - "smoka zabić trudno, ale próbować trzeba" - to od pewnego czasu dewiza bywalców tawerny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i sfingelsi są, według onetu to rewolucyjne ;-)

    OdpowiedzUsuń