czwartek, 28 lutego 2013

Abominatio nascitur autumno: Joanna Pettersson, „Szczęściarze”

Nowa i nieoczekiwana recenzja, która mnie bardzo ucieszyła (Bazila i Jeana na pewno też):

http://matyldabo.blogspot.no/2012/11/szczesciarze-joanna-pettersson.html




środa, 13 lutego 2013

Kto z kim przestaje...



 W tawernie pojawiły się dawno niewidziane urocze panie: Jola i Flora.
– Dlaczego wszyscy panowie poubielali się w wolki? – zainteresowała się pani Flora i usadowiła się przy biskupie Rolandzie.
– Ponieważ jest Śrrroda Popielcowa, koniec świata naprrrawdę nadchodzi i należy odprrrawiać pokutę – odparł donośnie komtur Ulf, a cicho mruknął pod wąsem: Lafirrrynda!
– A pan to zawsze taki zasadniczy – skarciła komtura pani Jola, siadając przy drugim boku biskupa. – Roleczku, gratuluję! – zaszczebiotała. – Już myślałam, że zupełnie przez to tawerniane towarzystwo sporządniałeś, a tu, proszę: piorun trzasnął w bazylikę, w Korei trzęsienie ziemi! Nareszcie! Odkąd cię pamiętam, byłeś wstrząsający...
–  W Korei to była tylko próba broni jądrowej – wyjaśnił biskup, z trudem ukrywając satysfakcję.
– Ojej, Loleczku!!! – pani Flora lekko się zarumieniła. – Ty chyba nie musisz ani lobić plób, ani się blonić... Przed Koleankami się bloniłeś? Hi hi!
– Ja, proszę pań, nie chcę się mieszać do rozmowy, ale jednakże jest początek Wielkiego Postu – zauważył pan Staszek, dolewając wszystkim wody mineralnej (niegazowanej).
– Słuszna uwaga – włączył się hrabia Feliks de Saint-Pierre. – Zamiast rozmawiać o Korei pomówmy o Francji...
– He, he – zaśmiał się minister Garrick. – Dlatego, że francuscy socjaliści jednak wysuną kandydaturę na nowego papieża? A może raczej dlatego, że teraz Jean i Bazil będą mogli wziąć ślub w Notre-Dame, i masz nadzieję na wnuki, co?
Nastąpiły pewne zawirowania, których skutki pan Staszek przez dłuższy czas usuwał przy pomocy szczotki, szufelki i mopa.
– A gdzie jest Edgar? – spytał Richard, kiedy sytuacja w tawernie zaczęła się normalizować.
– Na zebraniu senatu świętych – poinformował minister Garrick. –  Zanim poszedł na tę naradę, to twierdził, że i tak cała sprawa jest w ręku Szefa...
– I dlatego jest powiedzenie: „O, święta naiwności!” – zauważył biskup. – Przecież wam mówiłem, jak było z konklawe, na którym wybrano Olka Borgię. Niczego nie słyszałeś w kuluarach, Filip?
– Do tej pory niestety nie ma żadnych przecieków. Taka tajna narada, jak nigdy dotąd. Nawet Serafinowi niczego się nie udało podsłuchać.
– Selafinowi nie, ale świętej Joannie się udało – szepnęła konfidencjonalnie pani Flora. – Szef ma tego wszystkiego dosyć, a najbaldziej tej niekontlolowanej tawelny, i chce przejść na emelytulę.
– To telaz przyjdzie Antychlyst? – spytał komtur Ulf.
– Kto z kim przestaje, takim się staje... – zgodził się Aslak. – Czarrrno widzę przyszłość Eurrrropy.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Karnawał, czyli eskalacja absurdu (i TURNIEJ!)


Dziś wiewiórki - rudokitki
Mają w lesie pracy nawał,
Przygotować muszą salę
Na bal zwierząt, na karnawał.

Śnieżne kopce zryły dziki,
Wydeptały racicami,
Będą ławy i stoliki      
W puchu miękkim jak aksamit...

Recytował – kto? – doświadczony czytelnik bez trudu zgadnie, że czynił to słynny działacz ekologiczny, entuzjasta wielorybów wszelkiej maści, a przy tym mistrz szermierki, sir Richard Northbridge.
– Panie Rysiek, gdzieś się pan o tej porze do tego stopnia ubzdryngolił, bo przecież nie u mnie? – zatroszczył się pan Staszek, niezrównany właściciel niebiańskiej tawerny.
– Ja – Richard czknął z godnością – nie jestem ubzdryngolony, tylko reprezentuję wartości tradycyjne. Cytowałem jeden z ulubionych karnawałowych wierszyków pani Asi, z czasów, kiedy była młodą, powiedzmy, wiewióreczką... Niestety nie pamiętam nazwiska autora...
– Bo to bardzo dawno było – westchnął pan Staszek i najwyraźniej też popadł w nostalgiczny nastrój, bo nalał i sobie, i sir Richardowi trunku, którego nazwa nawiązywała do aktywności leśnych zwierzątek księżycową nocą, a produkcja którego odbywała się w sposób ekologiczny w agroturystycznym gospodarstwie szwagra pana Staszka.
 Ekologiczny i agroturystyczny nastrój został gwałtownie przerwany – bynajmniej nie interwencją antyterrorystycznych aniołów ani wuwuzelami młodych aniołeczków, lecz kakofonią tang, menuetów, polonezów oraz tzw. metalu, przy której wkroczyła do tawerny następujące postacie:
- blisko dwumetrowa platynowa blondynka o zachwycająco szerokich barach
- drobne dziewczę z rudymi warkoczykami i zarostem w tym samym odcieniu
- wysmukły paź w nonszalancko zarzuconej na ramiona lamparciej skórze
- krągła, jasnowłosa osoba, przypominająca do złudzenia pewną – swego czasu słynną – damę
- piesek rasy chichuachua z olbrzymimi orlimi skrzydłami przyszytymi do ciepłego wełnianego sweterka
- przystojny młody blondyn z brwiami i grzwką nieco osmalonymi od wybuchów, ściskający kurczowo pod pachą pierwsze wydanie „Pana Tadeusza”
- duchowny w szkarłatnym stroju, nerwowo rozpinający i zapinający guziczki sutanny i sprawdzający w lustrze (przy użyciu wykrochmalonej serwetki z pięknie nakrytego stołu), czy w bieli nie byłoby mu bardziej do twarzy.
– Znowu koniec świata – podsumował pan Staszek i podał gościom świeżutką porcję faworków, zwanych też chruścikami. – Tylko Murzyna brakuje. Dlaczego nikt się za Murzyna nie przebrał?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo przecież miał być wielki turniej, który wyjaśni wiele kwestii egzystencjalnych!
Pytanie pierwsze:
– Kto przebrał się za kogo?
Pytanie drugie:
– Dlaczego nikt nie przebrał się za Murzyna?
Pytanie trzecie:
– Kto otrzyma granty na zorganizowanie kolejnego projektu Apokalipsy i dlaczego?
Pytanie czwarte:
– Dlaczego Szef zachowuje się pasywnie i nie ingeruje?
Zwycięzcy (odpowiedzi tylko w komentarzach do sytuacji w tawernie) otrzymają nagrody!

sobota, 9 lutego 2013

- No i znowu ten kabaret - westchnął święty Edgar. Cóż, wszystko swoje dobre strony ma... Nawet Szef się z tym poglądem zgadza:



Wszystko swoje dobre strony ma,
Wszystko pozytywne strony ma...

Gdy życie daje w kość,
Gdy w gardle staje ość
I w ogóle wszystko jest do de,
Rachunków niespłaconych stos,
Z konta znikł ostani grosz,
Gwizdnij na to. Życie nie jest złe!

Wszystko swoje dobre strony ma,
Wszystko pozytywne strony ma...

Gdy życie ci doskwiera,
Śmiej się nawet do sera,
Na kłopoty najlepszy śpiew i śmiech.
Gdy cię prześladuje los,
Ty śmiej mu się w nos,
Pokaż mu palec – który, chyba wiesz.


Wszystko swoje dobre strony ma,
Wszystko pozytywne strony ma...

Bo życie jest śmieszne
I przyjdzie śmierć z kosą.
Lecz wyjdź jej naprzeciw
W ostrogach, choć boso.
Opuść scenę wśród braw i przez Styks przepłyń wpław,
Nim przez próg nogami wprzód cię wyniosą.

Tamten świat też dobre strony ma.
Powiedz życiu wesoło: „Pa, pa!”

(Niby jest do de,
Ale nie jest źle;
To był kabaret amatorski,
Lecz z rodzinnej łąki: gawrony, skowronki;
Teksty były nie kreolskie, polskie!)

Trochę okrzyków:
                             - Dalej, dalej, trochę braw! Co wam to szkodzi? Badania naukowe wskazują, że dobry uczynek dobrze wpływa na samopoczucie! Poprawcie sobie samopoczucie! Co wam to szkodzi?! Wszystko ma dobre strony!



  

poniedziałek, 4 lutego 2013

Agent 007 and PC


http://www.youtube.com/watch?v=oHk39y2IztE

James Bond (You only live twice)

Didaskalia: w tle może być – akustycznie albo wizualnie: 007

http://www.youtube.com/watch?v=oHk39y2IztEYou only live twice

(James Bond, zblazowany i zdegustowany):
Co to za numer?    
Na to wygląda,
Że dzwoni do mnie
Sowiecka flądra...

(Sowieckie oraz sowiecko zindoktrynowane telegrafistki):
Ach, James, tu Wołga!
James, tu Brzoza!
Moj Angliczanij,
Daj mnie narkoza!

(Tu zmieniamy melodię i tekst na czastuszkę:
Takaja czjornaja nocz’,
Pocełuj ty mienia,
A potom ja tiebia,
I opiat’, i od nova! )

(Powrót do „You only live twice”; James Bond budzi się po sowieckiej narkozie, ale całkiem nie oprzytomniał; telegrafistki natomiast są przytomne i przytomnie śpiewają):

Spasi Jewropu,
Dorogij James,
Null null seven,
Please, let us call Kreml!

(Po połączeniu z Kremlem okazuje się, że najlepszym zakończeniem historii jest wersja oryginalna. Bo najlepsza konspiracja to taka, której nie można zdemaskować. Zatem wszyscy w kabarecie łączą się w finale

And love is a stranger
Who’ll beckon you on.
Don’t think of the danger,
Or the stranger is gone.

This dream is for you.
So pay the price.
Make your dream come true.
You only live twice.