– Zawłaszczenie czego??? – spytał nerwowo Richard i zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Nigdy nie zostawiał go w szatni.
– Smoka – szepnął Bazil.
– W imię Szefów i Ducha Świętego – przeżegnał się pan Staszek.
– Wielka rzecz smok. Ale pani Asi krzywdy nie dam zrobić – Richard w dalszym ciągu ściskał rękojeść miecza.
– Co ty jej tak bronisz? Idiotę z ciebie w tej książce zrobiła – odezwał się Jean.
– A bo to trzeba robić? – zauważył Ian i z jakiegoś powodu nałożył hełm.
– Ode mnie damy nigdy nie wymagały wyrafinowania intelektualnego. To nieintelektualne im całkowicie wystarczało – uśmiechnął się Richard. – Panią Asię lubię, i tyle. Mów, Bazil, co i jak.
– Pani Milenka, wiecie, która? – zaczął Bazil.
– Ta od obrazków, moja koleżanka po fachu. Co dalej? – Richard był wyraźnie zniecierpliwiony.
– Więc ona obiecała pani Asi, że jej w celu promocji książki udostępni smoka. Bo teraz ludzie książek nie czytają. Bloga to czasem i owszem, ale żeby książkę kto kupił, to już bardzo ciężko namówić. Ale smok to jednak jakąś sensację jeszcze wzbudza. No to pożyczyła pani Asi smoka, ale miał chodzić w obróżce z nazwiskiem właścicielki, żeby nie ukradli.
– Słusznie – zgodził się Jean. – My też nasze nazwiska wygrawerowaliśmy żółwiowi na skorupie na wypadek, gdyby uciekł.
– A Filip chce namówić to wydawnictwo, żeby smoka bez obróżki pokazywali. To rozumiecie, co z tego może wyniknąć.
– Jasne – pokiwał głową Aslak. – Teoria dyskursu Grice’a się kłania. Typowa falsyfikowalna implikatura. Brak podania informacji implikuje, że informacja, która mogłaby zostać podana, a nie została, nie jest prawdą, czyli że smok nie należy do pani Milenki. Pani Milenka się zdenerwuje na panią Asię, pokłócą się ze najpierw ze sobą, potem z wydawnictwem, pierwszej książki nikt nie kupi, drugiej nikt nie wyda, a Filip będzie się cieszył.
– Dla ciebie i Edka to w zasadzie korzystne – kontynuował Bazil – bo w tej nowej książce i o was jest, a jest. O tym, co wyście na Islandii wyprawiali. Ze szczegółami, nawet o gejzerach jest napisane, hi, hi.
Edek zbladł, a Aslak spurpurowiał.
– Bazilku, ja myślałem, że się odzwyczaiłeś od tego obleśnego chichotu – próbował ratować sytuację porucznik Jean.
– Gejzery, hi, hi, hi... Nie mogę... I morze, nad morzem chmura, mewy w grupie, w du... sami się domyślcie, co w du... się rymuje do „chmura”, hi, hi! Święci młodziankowie, więź dusz, nie mogę...
– Aslak, on blefuje – powiedział zdecydowanie Edek. – O tym, co było na Islandii, nikt poza Szefem nie może wiedzieć.
– Mam zacytować? – chichotał Bazil. – „Edziu, jesteś słodki jak młody żubr...”, „Mój ty mysikróliczku kochany...”
Aslak wybiegł z tawerny, Edzio przyłożył Bazilowi w szczękę, Jean ujął się za swoim ordynansem, Ian zabrał się za przywoływanie przyjaciół do porządku, a Richard przyszedł w sukurs Ianowi. Orzeł radośnie się rozskrzeczał i ukradł butelkę ginu zza bufetu korzystając z faktu, że pan Stasio poszedł do pakamerki po szczotkę i szufelkę. Święty Edgar przyglądał się sytuacji pogwizdując napoleońskiego marsza.
Jeżeli czytelnika interesuje strona akustyczna, to może tego marsza posłuchać. Nawiasem mówiąc, pułkownik Kozietulski jest bardzo podobny do porucznika Jeana.
***
– No, już dobrze, kochani – powiedział święty Edgar obwiązując serwetkami liczne skaleczenia. – Idź, Edziu, po Aslaczka, przecież nikt wam niczego za złe nie bierze, tylko przez Garricków się taka nerwowa sytuacja wytworzyła. Bazilku, już prawie wszystko wytłumaczyłeś, ale nie powiedziałeś, jak nas Filip chce skłócić ze świętym Janem.
– Proszę księdza!!! – krzyknął rozpaczliwie pan Staszek. – Proszę księdza, niech ksiądz panu Ryśkowi powie, że tego już za wiele!
Przez okno tawerny zaglądał z ciekawością smok o siedmiu głowach.
– Garrickowie go nasłali – powiedział porucznik Jean. – Bazil, szarża!
Szwoleżerowie rzucili się do boju z piosenką, której można posłuchać tu. A jakie będą konsekwencje zawłaszczenia smoka, to się jeszcze okaże...
Mnie tam wszystko jedno, i tak prawda wyjdzie na wierzch, jak smoka przebadają, bo ma czipa w ... no w uchu przecie. A że smok siedmiogłowy, to jedna mogę odstąpić. Ale tylko za gratyfikacją.
OdpowiedzUsuń