sobota, 28 maja 2011

Odcinek 33: Weekend przed Dniem Dziecka

– Ja bym wolał, żebyś mojego kota nie wysyłał na takie piekielne ekspedycje – powiedział Bazil do biskupa stawiając przed lekko usmolonym Kiciusiem spodeczek ze śmietanką.

Nic lepszego bowiem, dziatki,
Niż kot pięknie wychowany,
Taki, jak go tu widzicie,
Nad miseczką od śmietany” – zacytował z dumą.

– Bazil cytuje poezję, rzeczywiście chyba koniec świata się zbliża – zauważył hrabia Filip.

– A właśnie, że nie, bo Kiciuś spisał się na szóstkę z plusem – stwiedził biskup. – Mądry kot, Behemot powinien mieć na imię. Tak nastraszył tego Żyda z myszką, że od razu wysmarował raport, w którym wykręca się trudnościami obiektywnymi i metafizycznymi oraz nową interpretacją kalendarza Majów. Czyli będzie, jak było. Przesuną termin na przyszły rok, granty pójdą na nie wiadomo co, za pół roku będzie można na nowo składać podania.

– A co będzie z kurą? – zainteresował się porucznik.

– Nie słyszałeś, co na tym wideo mówili? Potrzymają do października na obserwacji, a potem wypuszczą.

– Jeden prorok mówił, że to w październiku będzie koniec świata – zauważył Bazil.

– Bzdury. Jedna kura Apokalipsy nie czyni. Mówię wam, że to jeszcze będzie się ciągnęło a ciągnęło. A w to, że kurę wypuszczą, to nie wierzę. Tak gadają dla pijaru, a naprawdę to utuczą i zarżną na rosół.

– Dobrze, że Richard nie słyszy – powiedział święty Edgar.

– A właśnie, gdzie on się podziewa? Iana też nie ma, Aslak z Edziem nie przyszli...

– Bo to weekend przed Dniem Dziecka – wyjaśnił święty. – Edzio i Aslak zabrali Pawełka na plantację ogórków. Oni tego żółwia kochają jak własne dziecko. Ian z Richardem wzięli dzieciaki do akwaparku i na biwak. Sam Ian przecież by z nimi zwariował.

– Yvette oczywiście baluje „Pod Brzoskwińką” – prychnął hrabia. – A Ryśka to sumienie ruszyło czy Yvette mu się znudziła? Chyba to drugie, bo oni przecież od ponad sześciuset lat ze sobą kręcą. Ja Iana nie rozumiem, przecież niemożliwe, żeby nie wiedział.

– Nie chce wiedzieć – westchnął święty Edgar. – Raz było tak: Ian pojechał na manewry rezerwistów. Richard nie, bo coś tam miał z łękotką. Ale mu ta łękotka nie we wszystkim przeszkadzała. Wraca Ian, zmachany, uszargany, chce się umyć, a w wannie Richard z Yvette. Wydawałoby się, sytuacja niedwuznaczna i klarowna. Tu już Richie nie mógł powiedzieć, że pracuje nad ilustracjami do „Quo vadis”, bo szkicownika do wanny nie zabrał.

Ale Ian mówi: „Znowu problemy z ciepłą wodą, że dla wszystkich na kąpiel nie starcza? Sprawdzę, czy bojler w porządku, może termostat nawalił” – i już chce iść po narzędzia. Richard mówi, że bojler OK, że to ze względów ekologicznych, bo wodę należy oszczędzać. Ale głupio mu trochę było, wylazł z wanny i powiada, że pójdzie do domu. Zgadnijcie, co Ian na to.

– He, he – zarechotał hrabia Filip. – „Richie, coś ty, gdzie ty będziesz chodził z mokrą głową, bez kolacji? Trzy dni się nie widzieliśmy, musimy pogadać, piwko wypić, pieczarki ekologiczne po drodze kupiłem, omlet ci usmażę...”

– Dokładnie – skinął głową święty Edgar. – Tyle że akurat kupił nie pieczarki, a pomidory. Ale omlet usmażył i całą noc przy piwie przegadali.

– Ten Rysiek to jednak kawał drania – stwierdził biskup Roland. – Jak on bez amnestii trafił do nieba?

– On jest po prostu niesłychanie uczynny i nie potrafi obojętnie przejść obok czyichś potrzeb – powiedział święty. – Zawsze taka z niego poczciwina była. Ian w gruncie rzeczy jest zadowolony. On woli przy piwku posiedzieć niż się gimnastykować po nocy. A Richie zawsze chętny do przysług. A to grządki skopie, a to pranie rozwiesi, psa wytresuje, żeby łapy wycierał o wycieraczkę zamiast leźć prosto z błota na kanapę... Papużki Antosia nauczył aportować, tyle że teraz sztućce kradną i biżuterię Yvette.

– No i on jeden sobie radzi z tymi piekielnymi bliźniakami – dodał hrabia Filip. – Jak ci się w niebie znaleźli, to dopiero zagadka.

– Może też szli księżyc kraść i zabłądzili. Jak ich widzę, to mi się kropidło w kieszeni otwiera – zgodził się święty.

– Elżunia też niezły numerek. Ledwie od ziemi odrosła, a już makijaże, tatuaże, piercingi, stringi...

– Skąd wiesz, że stringi?

– Bo widziałem, jak Rysiek pranie rozwieszał.

– Powiedzmy. A Hieronimek owszem, zdolny, czytać się sam nauczył, ale okazało się, że na „Dekameronie”, i to z jakimi ilustracjami...

– Antoś to czasem robi wrażenie, jakby miał Downa, a czasami, jakby ADHD. Jeden Edgarek w miarę normalny, ale takie ma urazy psychiczne przez pilnowanie młodszego rodzeństwa, że już teraz chce wstąpić do klasztoru.

– Ma chłopak rację – stwierdził biskup. – Jak się na tych gówniarzy patrzy, to człowiek Szefowi dziękuje, że jest duchownym.

– Albo gejem – dodał porucznik. – A pedofili to ja zupełnie nie rozumiem. Już prędzej sadystów.

– Ja też, Jeaneczku – szepnął  Bazil i rzucił tęskne spojrzenie na szpicrutę porucznika. 

3 komentarze:

  1. Zdradzę Wam w tajemnicy, że Autorka właśnie główkuje, jak tego Pawełka uratować od śmierci ogórkowej, bo słyszeliście, co się w Niemczech dzieje z ogórkami? Ale ona już co wymyśli, głowe to ona ma, chociaż nie tak dużą jak ten koń, co sie z...ł na widok Murzyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak dziwne, że koń się ze..ał. Koń to normalnie tylko się śmieje, nawet na widok Murzyna. A z ogórkami to sabotaż, wiadomo, kto za tym stoi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym bardziej, ze Murzyn mam konska szczeke. Mogliby się z koniem pousmiechać. I nie piszę tego dlatego, że jestem rasistką, tylko odwrotnie. Zyd i Nie-Zyd tez moze byc podobny do konia. Tak po ludzku.

    OdpowiedzUsuń