czwartek, 26 maja 2011

Odcinek 31: Biała kura

– Wiecie, ja zaczynam mieć dość Murzyna, polityków i Europy – powiedział święty Edgar. – Nie uważacie, że powinniśmy spojrzeć na świat z szerszej perspektywy? Gdzie indziej też ciekawe rzeczy mogą się dziać, a my w tę Europę zapatrzyliśmy się jak nie przymierzając kura w gnat.
– Sroka – poprawił nieśmiało Aslak.
– Właśnie – poparł świętego Ian. – Chodźmy na punkt widokowy. Ja tam wolę naturalną panoramę od tych wszystkich laptopów i gugli.
Przyjaciele wpatrzyli się w wirującą w oddali niebieskozieloną kulkę. Od czasu do czasu ktoś cicho pstrykał palcami, żeby powiększyć obraz.
– Jest sensacja – przerwał milczenie Ian. – Szkoda, że Richarda jeszcze nie ma, podobałoby mu się. Na Nowej Zelandii wykluła się biała kura.
– A idź ty, co sensacyjnego jest w kurze? – oburzył się hrabia Filip.
– Jak nie sensacyjna, to po co się tam telewizja zjechała? Poza tym widziałeś kiedy, żeby kura się wykluła z jajka? Normalnie to się wykluwa kurczak.
– Hormony jakieś mu dali.
– Przed wykluciem?
– O in vitro nie słyszałeś?
– Przecież to grzech.
– O rany, Aslak, stosować pojęcie grzechu do kury...
– To nie kura zgrzeszyła, tylko ci, co jej dali hormony w jajku. To wbrew prawom natury, prawda, proszę księdza?
– Aslaczku, dobór kur do hodowli to niezupełnie to samo, co eugenika.
– Ja się z księdzem nie chcę sprzeczać, składałem śluby posłuszeństwa, ale niemniej jednak często się zaczyna od niby niewinnej ingerencji, a potem równia pochyła i Apokalipsa...
– Apokalipsa? – obudził się z drzemki biskup Roland. – Znowu komuś innemu dali granty? Już ja tego Piotrka...
– Spoko, Rolek, oni się o jakąś kurę na Nowej Zelandii kłócą.
– Kura? Na Nowej Zelandii? Może zniosła zmodyfikowane jajo? – biskup na dobre się obudził. – No to nas ktoś wykolegował, miał lepsze dojście w sprawie Apokalipsy niż my z Jaśkiem. Ja nawet wiem, kto. Ten... tego słowa nie użyję, bo nie chcę pójść do ZOO za anty... sami wiecie, jaki anty.
– Ja to anty... wezmę na siebie – odezwał się Edzio. – Ja mam dość tego, że mi się zabrania cytowania. Ja właśnie zacytuję. Zacytuję pana Julka, niech mnie do ZOO wsadzą!
I bohatersko zacytował, najpierw podając dane źródłowe:

Na insułach, za Japonami,
Kokosz-pstrokosz czubata, gdy jej
Sprowadzono kura z Indyiey,
Zniosła jaje z karakterami.
A pisało na onem jaju:
Panim + Echad + Eloim + Hubem,
I przyfrunął z kraju Nogajów
Gryphus -- skrzekot z czarnym Cherubem.
A siedziała na onem jaju
Kokosz-pstrokosz lat siedemdziesiąt
U pygmejów, w mieście Bombaju,
Dokąd drogi sto lat i miesiąc.
A ów Cherub miał złote szpony,
A ów Gryphus po chińsku świstał
(Jako pisze wielce uczony
Lycosthenes, naturalista).
Aż z onego jaja się wykluł
Kynocephal z ognistą szyją,
("U czarownic na konwetyklu
Przedni przysmak", pisze Delirio).

– Cześć, przepraszam, zagadałem się z bestią – zawołał Richard. – Widzieliście manukurę?
– Jak i on o tej kurze, to sytuacja jest bardzo poważna – stwierdził hrabia Filip.
– To nie kura, to ptaszek kiwi, zobaczcie, jaki śliczny – Richard pstryknął palcami. – Manukura to w języku tubylców „coś szczególnego” (czytelnik powinien pójść za przykładem Richarda i kliknąć na link).
– Ładne mi szczególne, że ktoś wziął w łapę za granty – warknął biskup.

1 komentarz:

  1. Ale cosik niemrawa ta manikura. Ładne toto, ale nieruchawe. Miejmy nadzieję, że nie kipnie im przedwcześnie.

    OdpowiedzUsuń