– Bazil, do komputera – zakomenderował porucznik. – Znajdź sajt tej organizacji i zdezorganizuj im łączność. Porozwalaj skrzynki mailowe, nawysyłaj wirusów, zrasztą sam najlepiej wiesz. Potem będziesz monitorował naszą akcję przez Google. Ja wiem, że wolałbyś własnoręcznie odbić Kiciusia, ale tu się bardziej przydasz.
– Rozkaz – Bazil otworzył laptopa z dokładnie taką miną, z jaką przed ponad dwustu laty rozpoczynał szarżę na wąwóz Somosierry.
– Aslak do palmiarni – kontynuował porucznik. – Ostrzeżesz Edka, bo żółw też jest w niebezpieczeństwie. Nie spuszczać go z oka. Richard, Ian, uzbroić się. Richard, skrzyknij tych twoich ekologów. Połowa niech obstawi palmiarnię, połowa pod twoim dowództwem do lasu, szukać typów, co zbierają chrust. Jak znajdziecie, to im wlać. Ilu ich było, jak im odbierałeś orła?
– Sześciu – powiedział skromnie Richard.
– Nie ściemniaj.
– Ty go nie widziałeś w akcjach z wikingami – włączył się Ian. – Jak chce, to jest lepszy od Zorro i trzech muszkieterów razem wziętych.
– Masz ich dokumentację, Bazil? – porucznik zignorował uwagę Iana. – Ilu ich jest?
– Czterdziestu czterech na liście – Bazil zazgrzytał zębami głośniej niż kiedykolwiek.
– Pokaż tę ich kwaterę. Podejdźcie do komputera, nie ma się czego bać. Jest balkon, świetnie. Z tyłu, od podwórza, drabinka ewakuacyjna. To ich mamy. Ian, Filip, pod „Brzoskwińkę”. Przekonajcie feministki, że Kiciuś to Kicia porwana przez pedofilicznych zoofili. Niech damy wezmą parasolki i po drabince na dach. Teraz sedno akcji. Ksiądz Edgar bierze orła...
– On jakoś ściemniał, ale wyraźnie lepiej się czuje – zauważył Richard.
Orzeł wesolutko zaskrzeczał na dwa głosy i obiema głowami zabrał się za resztkę befsztyka.
– Właśnie. Ksiądz dzwoni do drzwi, pokazuje jedną głowę orła i żąda pokazania Kiciusia. Jego na pewno trzymają w tej tajnej kwaterze. Trzeba uważać, bo będą nas szantażować podpaleniem kota.
Bazil cicho jęknął i podwoił szybkość uderzania w klawiaturę.
– Ksiądz skrapia Kiciusia kieszonkowym kropidłem – kontynuował porucznik. – Jak będzie miał mokre futerko, to go tak łatwo nie podpalą. Bazil monitoruje. Jak kot zostanie skropiony wodą święconą, wysyła mi TMS-a, a ja daję sygnał gwizdkiem. Szturmujemy od drzwi, a na balkon zeskakuje desant feministek na parasolkach. Weźmiemy ich w dwa ognie, nie będą mieli szans.
– Ale czy pani Słowacka wejdzie po drabince? – spytał Ian. – Bez niej sobie nie poradzą.
– Nie bój żaby, jak podsadzisz, to wejdzie. Tylko uważaj i niczego nie cytuj.
– A co z orłem? – zainteresował się Richard.
– Wypuścimy przez balkon. Dwugłowego nikt nie zawłaszczy, bo strach. Za mną, szwoleżerowie! – porucznik dobył szabli.
– Ja bardzo przepraszam, Jeanku – powiedział Richard – Nie chciałbym poddawać w wątpliwość twojego autorytetu, ale kto ma iść za tobą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz