niedziela, 11 marca 2012

Szwoleżer, moja miłość... (6)


– O Boże! – Miśka pobladła i zerwała się z krzesła. Ja też. Popędziłyśmy alejką, którą przedtem szli Jean i baron. Za pierwszym zakrętem wpadłyśmy prosto w ramiona Bazila. Mocno nas obie objął.

– Nie bójcie się, dziewczynki, wszystko w porządku, w porządku – szepnął. – Jeanowi nawet włos z głowy nie spadł.
– Zabił barona? – spytałam bez tchu.
– Ależ skąd. Cha, cha! Strzelił w jego pistolet, a on przewrócił się i, wyobraźcie sobie, skręcił nogę w kostce! Chlubna rana, prawda? Fryderyk bandażuje mu nogę. No, chodźcie, Jean zaraz do nas przyjdzie. Napijemy się szampana, trzeba uczcić zwycięstwo. Przy takiej okazji ciocia na pewno wam pozwoli. Kieliszek szampana wam nie zaszkodzi.
– Ciocia poszła się położyć – Miśka roześmiała się przez łzy.

Pierwszy raz w życiu czułyśmy się jak zupełnie dorosłe osoby. Siedziałyśmy na tarasie domu zdrojowego w towarzystwie dwóch młodych panów i popijałyśmy z nimi szampana! A potem pojechaliśmy bryczką na halę i długo pieściliśmy malutkie jagniątka.

– Szkoda, że nie umiem malować. Gdyby Carlo tu był, to poprosiłbym, żeby namalował dla mnie taki obrazek – powiedział Bazil, patrząc, jak przytulam owieczkę. Pogładził miękkie futerko i przez chwilę jego dłoń dotykała mojej. Serce zabiło mi tak mocno, że obawiałam się, że wszyscy je słyszą.

***
Wycieczka nad wodospad odbyła się bez naszego udziału. Ciocia dalej miała palpitację serca i doktor zabronił jej wstawać. A Miśka obudziła się z lekką gorączką i też musiała zostać w łóżku. Ona często reagowała gorączką na silne przeżycia.

Pensjonat opustoszał. Nawet baron von Reuterbach zdecydował się towarzyszyć narzeczonej, mimo obandażowanej nogi. Bazila ani Jeana nie widziałam wśród pasażerów kawalkady bryczek. Pewnie nie chcieli psuć humorów państwu von Steinburg i baronowi.

Siedziałam przy Miśce i cicho jej czytałam, póki nie zasnęła. A potem poszłam przejść się po parku. Szłam w stronę czerwonego buka, tak jak pierwszego dnia.

Tam ich zobaczyłam. Leżeli na trawie, w plamie słonecznego światła. Byli w tym oświetleniu po prostu nieziemsko piękni. I... zupełnie nadzy.

Ukryłam się za tym samym drzewem, co poprzednio. Miało gruby, rozdwojony pień. Przez szczelinę w nim dobrze ich widziałam.
– Przyjemnie mieć wolny dzień – Jean przeciągnął się i połaskotał Bazila w nos źdźbłem trawy. – A jutro nareszcie pozbędziemy się tej rozwydrzonej pannicy.
– Czy ty czasem nie mówisz jak lis o winogronach, Jeanku? – spytał Bazil, przytrzymując rękę Jeana.
– Akurat! Żebyś ty wiedział, co ja z nią miałem... Na tej potańcówce w przerwie między tańcami zaciągnęła mnie do altanki i rzuciła się na mnie jak tygrysica. Myślałem, że mnie zgwałci. Na szczęście jakoś z tego wyszedłem obronną ręką, cha, cha!
– Ale miałeś na nią ochotę, co? Przyznaj się...
– Wcale nie. Biedny ten Reutenbach. Nie dość, że skręcił nogę, to takie rogi mu wkrótce wyrosną, że przez drzwi nie będzie mógł przejść. Ale należy mu się za to, że tak się po chamsku wobec ciebie zachował.
– Niepotrzebna była ta awantura, Jeanku. Biedną panią Balbinę prawie przyprawiła o atak serca. A propos, może lepiej stąd chodźmy, bo jeszcze tu nas te małe Drawiczówny znajdą.
– Ich to rzeczywiście wszędzie pełno... – roześmiał się Jean. – Miłe kózki. Ale co tam... Nic złego nie robimy, zażywamy kąpieli słonecznej według zaleceń Fryderyka, prawda? Prędzej czy później muszą zobaczyć nagiego mężczyznę. Te dziewczęta są chowane w takiej nieświadomości, że aż przykro pomyśleć.
– Tylko się nie zabieraj za ich uświadamianie!
– Ej, Bazil, bo się obrażę! Za pedofila mnie masz?
– Z tobą nigdy nie wiadomo – Bazil zachichotał. – Ale wybredny to jesteś. Jak pannica rozwydrzona, to niedobrze, jak nieświadoma, też źle. Tobie trudno dogodzić...
– Wcale nie tak trudno – zamruczał Jean. Uniósł się na łokciu i... pocałował pierś Bazila.
Wtedy... na podbrzuszu Bazila coś się poruszyło. Wpatrywałam się z bezgranicznym zdumieniem w to coś... co kształtem przypominało kolumnę.
– Jean... nie... – Bazil trochę się odsunął.
– Dobrze, już dobrze, Bazilku... To było zupełnie niewinne. Tylko dlatego, że taki ładny jesteś...
– Może już naprawdę chodźmy, Jean?
– Ale najpierw mnie pocałuj. Tyle chyba możesz dla mnie zrobić?

Ciała podobne do greckich posągów splotły się w gwałtownym uścisku.

Wycofałam się tak, jak poprzednio. Od drzewa do drzewa. Ostrożność znów była niepotrzebna, bo oni na pewno nie widzieli niczego oprócz siebie nawzajem.

O tym nikomu nie mogę opowiedzieć. Nawet Miśce. Ale muszę jedną rzecz wyjaśnić, sama dla siebie.

Korytarze były puste, służba też skorzystała z wolnego dnia. Wiedziałam, gdzie są prywatne pokoje Jeana. Zawsze tam obaj szli po obiedzie. Parter, lewe skrzydło. Drzwi nie były zamknięte na klucz.
Salonik, na ścianach widoczki – na pewno nie pędzla Rafaela albo Leonarda. Drzwi z lewej strony... Gabinet. Żadnych obrazów na ścianach, bordowe tapety. Drugie drzwi...

Bazil zapraszającym gestem podawał mi tacę z kryształową zastawą. Uśmiechał się, ale nie był wesoły. Patrzył na mnie tak... tak, jak zwykle patrzył na Jeana.

Uciekłam. Pędziłam na oślep, minęłam bramę parku i gnałam przed siebie górską ścieżką. Żeby tylko dalej, dalej... od tego, czego nie umiałam nazwać.

Wreszcie musiałam się zatrzymać, bo tchu mi zabrakło na stromym zboczu. Przysiadłam na kamieniu. Z trudem chwytałam oddech.

Zaczynałam normalnie oddychać, ale powietrze wcale nie pachniało górami – świeżą trawą, świeżą wodą i gencjaną. Cuchnęło. Cuchnęło ohydnie. I słychać było brzęk much.

Wstałam i wbrew rozsądkowi zwróciłam się w stronę, z której dobiegał ten ohydny odór.
Znów uciekałam. Zatrzymały mnie silne ramiona. Podniosły mnie i przycisnęły do piersi, o której tyle wiedziałam.
– Lineczko, od godziny cię z Jeanem szukamy – powiedział Bazil. – Nie przyszłaś na kolację... Cioci ani Misi nic nie mówiliśmy, bo jeszcze by się od tego bardziej rozchorowały. Nie powinnaś sama tak daleko odchodzić...
– Carlo – szepnęłam. – Carlo...

2 komentarze:

  1. Uroda życia, skąpana w blaskach i cieniach. Pozdrawiam z cała atencją Autorkę. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za przemiły komentarz i również serdecznie pozdrawiam! Następny odcinek wkrótce!

      Usuń