niedziela, 11 marca 2012

Szwoleżer, moja miłość... (5)


– Mam nadzieję, że jutro pogoda dopisze – powiedział pan von Steinburg. – Przyjemnie byłoby zakończyć pobyt tą planowaną wycieczką.
– Zakończyć? Opuszczają nas państwo w środku sezonu? – zdziwiła się ciocia.
– A tak, podreperowałem żołądek, a małżonka nerwy. Dobry stan jednego i drugiego wkrótce nam będzie bardzo potrzebny. A Resi nabrała rumieńców – poklepał córkę po policzku. – To też jej potrzebne, bo bladość przy białej sukni jest nietwarzowa...
– Papo! – obruszyła się panna Teresa.
– Moja droga, wystarczająco długo upierałaś się, żeby z tego robić tajemnicę. Teraz, kiedy przyjechał po nas twój narzeczony, naprawdę nie wypada dłużej ukrywać, że wasz ślub odbędzie się już za miesiąc...

Miśka upuściła łyżkę.
– Wyjeżdżamy do Wenecji – ciągnęła pani von Steinburg. – Resi jest taka romantyczna, koniecznie chce, żeby orszak ślubny płynął gondolami... A pan baron niczego jej nie potrafi odmówić. Nie powinien pan ulegać wszystkim jej kaprysom, panie baronie.
– Każde życzenie panny Teresy jest dla mnie rozkazem – baron szarmancko pochylił się nad dłonią narzeczonej.

W międzyczasie podano drugie danie, ale tak byłyśmy zaszokowane, że zwróciłyśmy na nie uwagę dopiero, kiedy podszedł do nas Bazil. Miał smutną minę.
– Nie smakują panienkom kurczęta? – spytał. – Może przesolone? Albo za twarde? Może podać coś innego?
– Ależ skąd! Myśmy się tylko tak jakoś zagapiły – szturchnęłam Miśkę i zaczęłam pośpiesznie manewrować sztućcami. – Naprawdę pyszne! – zapewniłam szczerze.
– Ten sos jest fantastyczny! – dodała Miśka. – Myślisz, Bazilku, że mogłybyśmy poprosić, żeby nam przynieśli jeszcze jedną sosjerkę?
– Michalino! – w głosie cioci brzmiało najświętsze oburzenie. – To już przechodzi ludzkie pojęcie! Jak możesz tak niegrzecznie zwracać się do pana Blanchetta! Natychmiast go przeproś!
– Przepraszam pana – grzecznie powiedziała Miśka.
– Ależ, proszę pani, mnie jest miło, że panienki mówią do mnie po imieniu! – Bazil był teraz rozpromieniony. – Zaraz będzie więcej sosu, panno Misieńko!
– Niech zaczeka – odezwał się baron-narzeczony. – Mógłby nam podać do deseru butelkę szampana? Tylko żeby był dobrze schłodzony.
– Ktoś na pewno mógłby. Zadbam o to – odparł Bazil z kamiennym wyrazem twarzy.
– Widzę, że w bardzo demokratyczny sposób traktuje się tu służbę – zauważył baron.
– Pan Blanchett nie jest służącym! I nie wolno do niego mówić w formie bezosobowej! – powiedziałam dobitnie.
– Właśnie! On jest lepiej wychowany niż niejeden baron! – poparła mnie Miśka.

Ciocia spurpurowiała.
– Paulino, po tobie się tego nie spodziewałam! Co się z wami dzieje, dziewczęta, gdzie wasze maniery?! Proszę natychmiast pójść do pokoju i nie wychodzić bez mojego pozwolenia. Obejdziecie się bez deseru i podwieczorku.
Bazil nagle znów znalazł się przy naszym stole.
– Szanowna pani – złożył ręce z błagalnym wyrazem twarzy – proszę, niech szanowna pani nie karci panienek z mojego powodu! One powinny jeść wszystkie posiłki, i jeść je do końca! Dzisiaj specjalnie z myślą o pannie Lince i pannie Misi skomponowałem taki pyszny torcik bezowy z malinami i kremem czekoladowym, do jutra nie da się go przechować... I obiecaliśmy im z Jeanem dziś po południu przejażdżkę bryczką na halę, żeby zobaczyły jagnięta... Niech się pani nie gniewa, bardzo panią proszę!
– No, dobrze. Panu trudno odmówić – ciocia już lekko się uśmiechała. – Ale, dziewczęta, buzie przy stole proszę otwierać tylko do jedzenia.
– Dziękuję pani, serdecznie dziękuję! – Bazil chwycił rękę cioci i podniósł do ust. Ukłonił się i znów ruszył w kierunku kuchni.
– Jedzenie tu dobre, ale do czego to podobne, żeby służący wtrącał się do rozmowy, i to w taki sposób. Bezczelny fagas – rzucił w ślad za nim baron.
– Pan wybaczy – Jean wyrósł przy krześle barona jak spod ziemi. – Jest pan naszym gościem, ale nawet gościowi nie pozwolę obrażać mojego przyjaciela. Proszę, aby był pan uprzejmy go przeprosić.
– Niestety nie podzielam pana demokratycznych zapatrywań, panie hrabio – odparł baron. – Nie będę przepraszał kuchcików.
– W takim razie jestem zmuszony prosić pana o satysfakcję.

Dech mi zaparło.
– Daj spokój, Jean, nie rób skandalu. Proszę, panno Misiu – Bazil postawił przed nakryciem Miśki sosjerkę. – Ja nawet nie słyszałem, co pan baron powiedział.
– Ale ja słyszałem. Pan pozwoli, nie będziemy przecież kontynuowali tej rozmowy przy damach.
– Chodźcie, dziewczęta. Deser zjemy na tarasie – powiedziała ciocia. – Przepraszam państwa, potrzeba mi świeżego powietrza.

Mimo świeżego powietrza ciocia wachlowała się chusteczką. Patrzyłyśmy, jak Jean i baron oddalają się aleją. Towarzyszył im doktor i jeszcze jeden pan.
– Muszę się chyba położyć, dziewczęta. Serce mi bije jak opętane. Co za historia! Miałyście rację, pan Blanchett jest lepiej wychowany od tego barona. Zostańcie tu i zjedzcie deser, bo inaczej biedny pan Blanchett jeszcze bardziej się zmartwi.

Służąca postawiła przed nami talerzyki z bezowym torcikiem. Na pytanie o Bazila pokręciła głową.
– Pognał do parku. Przecież nie będzie siedział w kuchni, kiedy tam pan dyrektor strzela się z tamtym panem. Jak tamten, nie daj Boże, panu dyrektorowi krzywdę zrobi, to pan Blanchett ani chybi go gołymi rękami zadusi  – powiedziała. – Mój Ty Boże jedyny, po co im to było?! Żeby od razu do pistoletów...

Z trudem przełykałyśmy słodkie okruchy.
– Tak mi teraz wstyd za to moje gadanie o pojedynkach – odezwała się ponuro Miśka. – To wcale nie jest romantyczne, tylko straszne.
– W dodatku to przez nas. Przeze mnie. Gdybym siedziała cicho, to ty może też nic byś nie powiedziała, i nie byłoby całej awantury.
– Miałyśmy siedzieć cicho, kiedy on obrażał Bazila? Zresztą awantura byłaby prędzej czy później. Jeanowi na pewno chodzi nie tylko o to, co on powiedział do Bazila, ale i o pannę Teresę.
– Ja już nie wiem, czy Bazil się w niej kocha, czy nie. Rano tak się szybko z Jeanem pogodzili...
– Bo może się właśnie wtedy dowiedzieli, że przyjechał narzeczony panny Teresy. I że ona ich obu oszukiwała. Ukrywała, że ma narzeczonego, tak długo, jak się dało, żeby innym móc w głowach zawracać. Wstrętna kokietka!

Huknął strzał. Tylko jeden.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz