niedziela, 2 października 2011

Odcinek 65: Jak ebook zbłądził pod strzechę tawerny, czyli o wpływie literatury na dusze


– Ciekawie nam się październik zaczyna, chłopaki – zawołał Bazil. – Pani Asi drugą książkę wydali. Tę o księdzu Edgarze, Ryśku i Ianie... I o was – spojrzał na Edzia i Aslaka i dodał: Tylko, Aslak, ja cię bardzo proszę, nie zacznij znowu histeryzować i tłuc głową w ścianę.

– Nie będę w nic tłukł głową – zapewnił Aslak z imponującym spokojem. – Starczy tego guza, co mi Ulf przedwczoraj nabił. A w ogóle to pewne sprawy przemyślałem. Nie należy popadać w rozpacz z powodu grzechów, które dawno zostały odpuszczone i odpokutowane, prawda, proszę księdza? Ale trzeba za swoje czyny ponosić odpowiedzialność. Co tam, niech się ludzie dowiedzą, jak było. Pani Asia na pewno prawdę napisała. Może się czytelnicy na moich i Edzia błędach czegoś nauczą.

Himmelherrgott, Donerrwetterr, toż on jak prrrawdziwy mężczyzna gada – stwierdził z podziwem komtur. – Tyle czasu go próbowałem wychować, i bez skutku. A tu jedna książka i jaka odmiana. Masz może tę książkę przy sobie, Bazil?

– W pewnym sensie – Bazil otworzył laptopa. – To jest ebook, czyli książka elektroniczna – poinformował i wszedł nahttp://e-nowyswiat.poczytaj.to/Witraz_z_Jednorozcem-epub.ebook

Przyjaciele stłoczyli się wokół komputera.

– Okładkę znów pani Milenka malowała – zauważył Richard.
– Nasz klasztor na Islandii, zupełnie jak prawdziwy! – zachwycił się Aslak.
– I herbowy lew Edgara – zauważył Ian.
– Nawet kot jest – dodał Bazil. – Okładka w porzo.
– Ja się chcę nauczyć korzystać z komputera! – zadeklarował Richard. – Teraz, zaraz! Pokażesz, mi Bazil, jak to się robi? Choćbym miał przez tydzień nie spać, to się nauczę!
– Ja też! – dołączył Ian. – Niech mnie wreszcie dzieciaki przestaną za plecami nazywać przeżytkiem średniowiecza. Od ciebie, Bazil, takich inwektyw się uczą...
– Przynajmniej się nie uczą brzydkich słów – zareplikował Bazil. – Jasne, zrobię wam przyśpieszony kurs, przy dzisiejszych interfejsach każdy głupi sobie poradzi.  

– Już się nie mogę doczekać, kiedy tę książkę przeczytam – szepnął Richard. – Ja sobie nawet komputer kupię, żeby móc czytać w spokoju...

– Nie musisz kupować – poinformował Bazil. – Dostaniecie i laptopy, i czytniki, i komórki. Sprzęt od dawna jest, dostaliśmy z Piotrkiem granty na likwidację analfabetyzmu komputerowego. Ale Piotrek mi kazał do sprawy ostrożnie podchodzić. „Nie zmuszaj” – mówi – „bo się zestresują i jeszcze bunt podniosą. Niebo trzeba reformować z wyczuciem. Najpierw musisz u nich pokonać bariery psychiczne”. Próbowałem, Szef mi świadkiem, ale jak tu reformować takie skamieliny... A tu normalnie czary jakieś, jedna książka i taka odmiana. W literaturze widać naprawdę jest siła. Sam się będę musiał podedukować. Teraz, jak są ebooki, to nawet może przyjemnie będzie książki sobie poczytać. Edek, zrobiłbyś mi listę tytułów, takich, wiesz, co to każdy kulturalny człowiek powinien znać? Ja bym nawet i tego Szekspira poczytał, ten kawałek o Murzynie niezły był...

– Pewnie, Bazilku, z miłą chęcią – ucieszył się Edzio. – Zrobię ci listę najważniejszych klasyków i istotnych pozycji z literatury współczesnej. Nawet się postaram, żeby jak najwięcej było o Murzynach.

– Fajnie. Ty jednak równy chłop jesteś. Z książki pani Asi też wynika, że z ciebie wcale nie du... D.U., delikatny ugodowiec...

– Dziś nawet pan Edzio o pozycjach i Murzynach gada – zgorszył się pan Staszek. – Najporządniejszy ze wszystkich, a i jego pan Rysiek na manowce sprowadził, że też kary na niego nie ma...

Święty Edgar wyjaśnił panu Staszkowi pojęcie pozycji literackich. Niezawodny właściciel tawerny dał się udobruchać i poszedł przyrządzić grzane wino, jako że nadciągał wieczorny jesienny chłód.

– Jak to z małych przyczyn skutki są ogromne – podsumował święty Edgar. – Aslak po ośmiuset latach pozbył się neurotycznego poczucia winy, Bazil zainteresował się literaturą, Richard i Ian nowoczesną techniką... tylko z tą techniką, chłopcy, to z umiarem, uważajcie, żeby nie popaść w nadgorliwość neofitów. Niedobrze by było, gdybyście tkwili po całych dniach z nosami w komputerach i rozmawiali przez Skype i inne czaty zamiast przychodzić do tawerny na pogawędkę.

– Niech się ksiądz nie boi, ja do tego nie dopuszczę – zapewnił Bazil. – Nauczę ich właściwego podejścia do komunikacji elektronicznej. Czy ja kiedykolwiek wagaruję z tawerny po to, żeby wisieć na Skype? Toż to by ostatnia głupota była. To tak jakbym, dajmy na to, serfował godzinami po jakichś pornosajtach zamiast z Jeaneczkiem...
– Bazilku! – przerwał porucznik.
– ...zamiast z Jeaneczkiem pojechać na ryby – dokończył Bazil i uśmiechnął się najniewinniejszym ze swoich uśmiechów. – No to, chłopaki, jutro rano zbiórka u mnie w pracy, przy helpdesku, odbieracie sprzęt i zaczynamy kurs. A dziś może ksiądz nam trochę z ebooka poczyta na głos... Książka odpowiednia na jesienny wieczór...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz