wtorek, 20 września 2011

Odcinek 60: Jak Pani Asia wódkę piła i co z tego wynikło


– Szefie drogi – Bazil oparł głowę o laptopa – jak to ma być niebo, to ja dziękuję. Lepiej byłoby u Belzebuba się zatrudnić-
– Znowu coś w polityce? – zainteresował się komtur. – Ja zawsze mówiłem, że die Griechen sind Untermenschen... Aslak, nie przerywaj.
– Nie o politykę chodzi, ale o panią Asię – jęknął Bazil. – Ona jest gorsza od polityków.
– Ty się tak o pani Asi nie wyrażaj – Richard zaczął rozglądać się za mieczem. Ze względu na częste kontakty z damami zapomniał, gdzie go ostatnio umieścił.
– Tutaj, panie Lysiu – pani Flora naprowadziła Richarda na ślad zagubionego oręża.
– Tfu... A niby dżentelmen – skomentował pan Staszek, podając ziemniaczki z kurkami. – Mów pan, panie Bazil, o co chodzi.
– Pani Asia do tych swoich koleżanek pojechała na weekend – relacjonował Bazil. – Tych, co to wiecie.
– Co to z chłopami wódkę piją, a pani Asia im do taktu książki czyta – zorientował się Ian.
– No właśnie. Najpierw poszli na wodewil, taki, co się w nim ze świętej pamięci króla Artura natrząsają, z sir Lancelota też.
– Ale ta piosenka o sir Lancleocie ładna – zauważył porucznik i przytulił Bazila nie zważając na protesty Kiciusia.

– I tak się zainspirowali, że pojechali do gejówki – kontynuował Bazil.
– Gajówki, Bazilku – poprawił Edzio i został kolektywnie zignorowany.

– Tam to już tak się napili, że prosto z gejówki do kościoła pojechali. Ksiądz się za głowę złapał, ale co miał biedaczyna robić, jak wiernym koncert obiecał. Cały chór pijany, ale śpiewa, aż się przez morze roznosi. Ksiądz trochę odetchnął, ale nie na długo. Bo jak oni w tej gejówce pili, to jedna taka grzyby zbierała. To już co wam będę więcej mówił. Szatany z kurkami pomieszała, do torby wsadziła, a potem do kościoła i dla niepoznaki w chórze śpiewa. Ksiądz naiwny, pobłogosławił, a ona z tymi grzybami na dyżur do szpitala. Bo to pielęgniarka. Znaczy, tak pacjentów leczy.

– Ja jestem przeciwny eutanazji – powiedział Edzio bez nadziei na zainteresowanie.
– Ta kobita niby też, ale lubi pacjentowi grzybka podsunąć, tak dla smaku.
– Ale o czym my mówimy? Miałeś opowiedzieć o pani Asi ­ – Ian był jak zwykle rzeczowy.
– O niej też opowiem. Tak się tym wszystkim zainspirowała, że wodewil pisze – wyjaśnił Bazil. – Hi, hi, teraz dopiero was na pośmiewisko wystawi! Zobacz, Rolek, co o tobie napisała!
- Link nie działa  - zmartwił się biskup.
- To cóż, cały tekst tu musimy wkleić - stwierdził Bazil.
- Mnie się wcale nie podoba, że ty pani Asi mejle monitorujesz - powiedział Edzio, ale zagłuszyła go



Piosenka biskupa Rolanda


Ten krok, ten wzrok,
I ta inteligencja,
Te szepty wkrąg:
„To Jego Ekscelencja!
To on, to on, chluba Albionu,
Ozdoba salonów,
Ulubieniec pięknych pań
I, co tu skrywać, zimny drań!”

Ten styl, ten czar,
Szeroka erudycja,
Perswazji dar
(„Jak nie, to inkwizycja!”),
To on! To on! Pochylcie czoła!
Nasz książę Kościoła,
Miłośnik pikantnych dań,
I, co tu skrywać, zimny drań.

Czy brat? Czy swat?
A co mi za różnica?
Czy żyd? Czy goj?
Kurica czy też ptica?
Sztylet? Czy nóż? Może cyjanek?
Ślubny mąż? Kochanek?
Przywita go święty Piotr,
Bo ze mnie taki zimny łotr.

Z szatanem pakt
Zawarłem już w kolebce.
„Wille ist Macht!”
Do ucha czart mi szepce.
Niech szepce, niech szepce do ucha,
Ja chętnie go słucham,
Czarcie stróżu, przy mnie stań!
Bo z ciebie także zimny drań!
  
– Zabiję – warknął biskup Roland.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz