czwartek, 22 września 2011

Odcinek 61: Kanapki z awanturką


– Ty pani Asi nie próbuj grozić, ty zbóju poamnestyjny, ty piekielniku konsekrowany, ty... – zaperzył się Richard.

– Ty awatarze Lucyfera! – dodał radośnie Bazil.

– Ja nie wiem, co to jest awatar – włączył się rzeczowo Ian – ale, Richie, nie wyzywaj tego w herb drapanego i na fiołkowo malowanego świętoszka na pojedynek, bo znów się zatrutym mieczem posłuży. Już ja mu lepiej mordę skuję, tak jak ten wysoki temu Adamkowi. Słyszał ktoś o uczciwym pojedynku z Garrickiem?

– Nazwisko mi będziesz szargał, ty kmiocie zapleśniały? – zdenerwował się hrabia Filip. – Mordę Garrickowi skujesz? Twoi przodkowie Garrickom konie podkuwali, plebejuszu nędzny!

– Cooo? Kmiocie??? Plebejuszu??? – ryknęli chórem potomkowie Sleighstone’ów, nie wyłączając Edzia. Tenże Edzio nieoczekiwanie zerwał się od stołu i zacisnął pięści.

– Twoi przodkowie wikingom garnki drutowali, ty sufraganie! – wrzasnął w stronę biskupa.

– Garnki? – zainteresował się Bazil, ale tym razem to na niego nikt nie zwrócił uwagi.

– A twoja prababka cebulę sprzedawała przed synagogą, ty plagiacie nieskorygowany! – kontynuował Edzio pod adresem hrabiego Filipa.

– No, no... Niby oferma, ale jednak temperament ma, i rozsądne poglądy – zauważył z aprobatą komtur Ulf. Podniósł głos i włączył się do dyskusji – A tego herbowego gryfa, Garrickowie nieudolni, toście z tarcz książąt pomorskich skopiowali, wy hakerzy niearyjscy! Wam kurrropatwy spać prowadzać, a nie politykę robić!

Pax, pax vobiscum! – głos świętego Edgara zdominował wzburzone okrzyki.

– Znaczy, spoko, chłopaki – nieoczekiwanie przetłumaczył Bazil. – Po co ta kampania? Zapomnieliście, że wybory odwołane?

– Aaaa... faktycznie – zmitygował się hrabia Filip. – A o co właściwie chodziło?

Nastała chwila milczenia.

– Ja pamiętam – odezwał się Richard. – O panią Asieńkę. Ona jest damą mojego serca i każdemu, kto ją spróbuje obrazić, rzucę rękawicę. Kurropatwa pstrrokata, gdzie moje rękawiczki?

– Ja panu zlobię nowe na dlutach, ale to tlochę potlwa – zaproponowała pani Flora.

– No to mamy czas – stwierdził z ulgą święty Edgar. – Zamówimy kolację i spokojnie porozmawiamy. Co pan dzisiaj poleca, panie Stasiu?

– Ja panom zrobiłem kanapki z awanturką na zakąskę – pan Staszek był, jak zwykle, niezawodny. – A potem to chyba gołąbki będą najbardziej odpowiednie.

Przy gołąbkach znów nastała miła atmosfera.

– Właściwie to dobrze, że prababka Filipa była Żydówką – zagaił pojednawczo Aslak. – Dzięki temu wodewil pani Asi będzie miał powodzenie na Broadwayu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz