środa, 8 czerwca 2011

Odcinek 39: Jojoba (dedykowany Dalbertowi i nowym znajomym z eioba.pl)

– Hi, hi – Bazil już w drzwiach zanosił się śmiechem. – Wy jeszcze nic nie wiecie, przeżytki średniowiecza... Pani Asia o księdzu Edgarze i o was na... ale jaja... eiobie napisała, hi, hi!
– Bzdury. Na jojobie się nie pisze, to nie papirus – wzruszył ramionami Richard. – Jojoba jest niemniej jednak bardzo pożyteczna. Wyrabia się z niej substytut spermacetu.
– Rysiek, wstydziłbyś się. Pawełek słucha – zgorszył się Edzio.
– A ty, Edziu, polegasz na skojarzeniach fonetycznych zamiast na wiedzy biologicznej – włączył się święty. – Spermacet albo olej spermacetowy, po łacinie cetaceum, to półpłynna substancja występująca w głowach kaszalotów. Dokładniej, w zbiornikach przy przewodach nosowych.
– To dlatego te Dunki takie samowystarczalne – zauważył hrabia Filip.
– Ale i tak jedno im w głowie – stwierdził Ian.
– Panowie, jak Szefa kocham, wy się już za daleko w tych zberezieństwach posuwacie. A ksiądz jeszcze do tego zachęca. Żeby przez nos... to już słów mi brak, tfu. A pan Rysiek niewiniątko udaje, że on z tymi wielorybami tylko dla ekologii – oburzył się pan Staszek.
– Bazil, wejdź na wikipedię i przeczytaj panu Staszkowi o spermacecie – polecił święty.
Bazil posłusznie otworzył laptopa.
– Zgadza się, po łacinie cetaceum – powiedział z uznaniem i przeczytał:
Ze spermacetu produkowano kiedyś świece, maści, kremy, leki, kredki, a nawet atrament. Olej ten był w XIX i na początku XX wieku najlepszym smarem maszynowym.” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Spermacet)
– No właśnie – odezwał się z triumfem Richard. – Przez ten spermacet polowano na taką skalę na wieloryby. Aż mi się serce kraje, jak o tym myślę. Ale okazało się, że z owoców jojoby można robić olej, który doskonale ten wielorybi zastępuje. I na cerę też jest dobry. Powinniście jojobę zasadzić w waszej palmiarni, Edziu. Świetną maseczkę z niej można sobie zrobić.
– Jednego nie rozumiem – włączył się biskup Roland. – Dlaczego Bazil robi taką sensację z tego, że pani Asia sobie zrobiła maseczkę? I co my z tym mamy wspólnego?
– Bo napisała nie na jojobie, tylko na eiobie. Portal taki. W Internecie – wyjaśnił Bazil.
– Ki diabeł ją podkusił? – westchnął święty.
– Redaktor jeden. Z wydawnictwa.
– Patrzcie go, jaki cwany, zamiast wydawać, to w Internecie każe pisać.
– On nie wydaje, on tylko sprawdza, czy dobrze napisane.
– Znaczy, cezurę robi? Żeby o Murzynach nie było?
– Cenzurę, Bazilku – automatycznie poprawił Aslak.
– Cenzury to on nie robi, w każdym razie sobie nie – rzekł hrabia Filip. – Mnie Bazil pokazywał, co on w tym Internecie wypisuje. O pociągu do cycków. I zdjęcie baby z taaaakim dekoltem wkleił, a cała reszta na forum mu przyklaskuje.
– Ty, Bazil, a może jednak pokaż mi ten cały Internet – odezwał się Richard. – Namyśliłem się. Trzeba się zapoznać z nowoczesną techniką.
– Panu Ryśkowi akurat jeszcze nowych technik potrzeba – mruknął zza bufetu pan Staszek. – Żeby przez nos... tfu, a taki niby dżentelmen.
– Niechże się pan uspokoi, panie Stasiu – powiedział łagodnie święty, podszedł do bufetu i coś zaczął szeptem wyjaśniać.
– No, pokaż tę eiobę, Bazil – dopraszał się Richard.
– Ty, Richie, daj sobie lepiej z tym spokój – odparł zdecydowanie Bazil. – Astralnych cycków masz skolko ugodno i ich się trzymaj. Ja się tam byle czego nie boję, ale jak na tę eiobę wejdę, to mi czasem jakoś straszno się robi, zwłaszcza po zachodzie słońca. Pogaństwo okropne się tam zagnieździło, strzygi latają, diabły chichoczą po szuwarach...
– Nawet antypapieża sobie wybrali – dodał hrabia Filip. – Grzegorz Mniejszy się nazywa.
– Od kogo mniejszy, jak myślicie?
– Od Grzegorza Wielkiego, Bazilku – wyjaśnił Aslak. – Tego od chorałów i mszy, pamiętasz.
– Jasne, że pamiętam – rozpromienił się Bazil. – Jakby swego czasu Jeanek za mnie gregorianki nie zamówił, tobym tu teraz piwka nie popijał, co to, to nie. Ale ten redaktor to jeszcze gorszy od antypapieża, on tam ostatnio link do litanii do wszystkich szatanów wpisał.
– Trzeba się z nimi rozprawić – zdecydował święty Edgar. – Ty sobie pewnie ściągnąłeś tę grę w egzorcyzmy, Bazil? Dobra, stamtąd można załadować wirtualne kropidło – święty usiadł przed laptopem z zaciętym wyrazem twarzy. Ale jakoś szybko złagodniał.
– Eee... wiecie, dajmy im jeszcze szansę – powiedział.
– Hi, hi – pisnął Bazil. – Ja coś wiem, ale nie powiem, hi, hi. A może jednak powiem. Tam jedna pani napisała, że księdza Edgara kocha, hi, hi.
– Co was dziś, panowie, za giez ukąsił? – zdenerwował się pan Staszek. – Nawet ksiądz zamiast brewiarz odmawiać po serwisach randkowych lata. Międzynarodowy Dzień Seksu to był wczoraj.
– Dzisiaj za to jest Międzynarodowy Dzień Informatyka – stwierdził Bazil i rzucił czułe spojrzenie porucznikowi. 

1 komentarz:

  1. Jeżeli o mnie chodzi, to się przyznaję... I do tych cycków, i do litanii szatanów, a i do podglądania w szuwarach... I - jak zwykle - jestem zauroczony.
    Nie mówiąc o tym, że serdecznie zapraszam wszystkich na jojobę. Tfu - chciałem rzec - eiobę!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń