piątek, 26 października 2012

O mediach i Zaduszkach



– Z rozpędu zrobiłem dwie krwawe Mary, a tu księdza biskupa nie ma – zmartwił się pan Staszek, podając przedkolacyjne drinki.

– Właśnie, co z Rolkiem? Od przedwczoraj go nie widziałem – zainteresował się Richard.
– Wiadomości nie czytacie?! Przecież wszystkie media o tym trąbią! – odezwał się hrabia Filip. – Roland teleportował się w stanie nietrzeźwym...
– Bo to pierwszy raz...
– I popadł w kolizję z sierżantem Serafinem. W żaden sposób się tego nie udało wyciszyć. Gdyby nie był biskupem, to może jeszcze... Ale cóż, sprawa doszła do Szefa i Rolek poszedł na odsiadkę do ZOO.
– Ojej, biedaczek... Na długo? – spytał z empatią Aslak.
– Na Zaduszki go wypuszczą, moja w tym głowa! – zapewnił energicznie hrabia Filip.
– Właśnie, chłopaki, jak w tym roku spędzamy Zaduszki? – zagaił Ian. – Jedziemy znowu do Meksyku?
– Nie powinniśmy się powtarzać. To nieestetyczne – zaprotestował Edzio de Saint-Pierre. – I jakieś takie trochą głupawo sentymentalne. Wybierzmy się lepiej do Paryża. Odwiedzić Jeana i Bazila...
– Dobrry pomysł. W Parryżu jeszcze nie strrraszyłem – ucieszył się komtur Ulf.
– Przecież nie wypada – włączył się pan Staszek. – Straszyć to ksiądz komtur mógł, kiedy był, za przeproszeniem, potępieńcem. A teraz ksiądz komtur jest duszą zbawioną. Dusze zbawione nie straszą.
– To co mam, kurropatwa, rrrobić w Zaduszki?! – zdenerwował się komtur.
– Widzisz, Ulf – zaczął wyjaśniać święty Edgar – objawiać się mają prawo zasadniczo tylko święci, zatem z nas tylko ja, ale każdą zasadę można obejść. Ty i reszta chłopaków moglibyście się częściowo zmaterializować jako widma z ektoplazmy, ale do tego potrzebne jest dobre medium, albo nawet kilka mediów.
– Święta prawda – westchnął Richard. – Jako w niebie, tak i na ziemi... Bez medialnego nagłośnienia nikt człowieka nie zauważy. A artysty to już zupełnie nie.
– Przeteleportuj się po pijanemu, jak Roland, to cię zauważą! – mruknął Ian.
– Jego by i wtedy nie zauważyli, bo nie jest biskupem – stwierdził hrabia Filip.
– Chłopcy – rzekł łagodnie święty Edgar – ja nie miałem na myśli takich mediów jak prasa, telewizja i strony internetowe, tylko takie, które wywołują duchy...
– Ja tam większej różnicy nie widzę – szepnął cichutko Aslak.
– ...na przykład przy okrągłym stole... – ciągnął święty Edgar niezrażony.
– Jak kiedyś... ci... król Artur, Lancelot i ta cała zgraja? – Ian włączył się w tok rozumowania świętego. – Ciekawe, nie wiedziałem, że oni mają takie wpływy w mediach... Ale oni nas nie nagłośnią, bo boją się konkurencji.
– Słuchajcie – odezwał się Edzio – właściwie dlaczego zależy nam na tym, żeby nas zauważono? Rolanda zauważyli, i sami widzicie, jakie skutki... A Bazil, odkąd ta książka o nim i Jeanie wyszła, to nosa z kuchni nie ma odwagi wyściubić. Jean mi o tym pisał w mailu.
– Bazil przesadza, przecież tych książek pani Asi nikt nie czyta...
– A właśnie, że ktoś przeczytał! – obwieścił triumfalnie Richard.
– Przeczytała pani Milenka i pani Wiesia, a one nikomu nic nie powiedzą – odezwał się pocieszającym tonem święty Edgar.
– Nieprawda, Edgar! – zaperzył się Richard. – Jeszcze ktoś przeczytał, w Internecie jest na to dowód!
– Kto???? – rozległo się chórem.
– Nie wiadomo. I to właśnie jest straszne. Ktoś anonimowy.

Powiało grozą.

– Pan Bazilek sam sobie winny, bo czemu takie rzeczy z detalami pani Asi opowiadał? – zapytał retorycznie pan Staszek. – Pewnie się koniaczku napili, i tak od słowa do słowa – odpowiedział sam sobie. – Pan Bazilek chyba nie wierzył, że kobieta coś takiego napisze. Ale ona wstydu nie ma, całkiem jak pan Rysiek. Pewnie jej o to chodziło, żeby zaistnieć w mediach.
– Tak! Ona – hrabia Filip zniżył głos – nawet tę książkę na jednym portalu gejowskim próbuje reklamować...
– Na którym? – zainteresował się Aslak.

Hrabia szybko nabazgrał coś na serwetce i spróbował dyskretnie podać ją Aslakowi, ale sokole oko komtura Ulfa odczytało adres internetowy.

– Na tym portalu ona nie ma szans – stwierdził fachowym tonem komtur. – Tam trzeba wszystko opisywać jeszcze bardziej szczegółowo.
– Zgadza się – potwierdził Edzio, któremu również udało się rzucić okiem na serwetkę. – W narracji skierowanej do tej grupy odbiorców frekwencja konkretnych terminów anatomicznych i fizjologicznych powinna być znacznie wyższa. Styl pani Asi nie jest wystarczająco klarowny.
– Panowie, jak Szefa kocham, skoro tam jest opisane, jak pan Jeanek z panem Bazilkiem biegają na golasa w biały dzień, to dla panów to nie jest klarowne?! Mnie się przy tym czytaniu flaki przewracają! – pan Staszek z hukiem postawił na stole wazę z flaczkami, a Ian ją na wszelki wypadek podtrzymał. Na szczęście nie przewróciła się. – A w ogóle o czym mieliście panowie zamiar dyskutować, bo chyba nie o tej, tfu, powieści?
– O Zaduszkach – przypomniał uprzejmie Richard.
– Otóż to. Panowie to nawet z Zaduszek burd... – o, przepraszam – „zamtuz” potrafią zrobić – burknął pan Staszek i udał się na zaplecze.
– Nie my jedni, panie Stasiu – rzucił w ślad za nim hrabia Filip.

4 komentarze:

  1. Dzięki za kolejny 'readers digest' - czytelniczą strawę :) Dlaczego wraca mi czasem 'Właśnie leci kabarecik'?

    http://www.youtube.com/watch?v=n7aLbfgpBPM

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo "Kabarecik" też nawiązywał do "Teatrzyku Zielona Gęś" :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytała jeszcze jedna młoda pani, co się zainteresowała środkami tfu-odurzającymi. Taka teraz ta młodzież.

    OdpowiedzUsuń
  4. I tera człowiekowi wstyd, że młodzież demoralizuje. Pan Staszek mnie słusznie skrytykował.

    OdpowiedzUsuń