– Chłopaki – sapnął Ian, z lekka zachlapując laptopa i
obrus doskonałym bigosem pana Staszka – dużo cudów widzieliśmy, ale takiego to
nie. Pani Asia dostała Nobla.
– Chyba nie za tę książkę o mnie?! – zaniepokoił się
hrabia Filip. – Toż to byłby wstyd na cały świat widzialny i niewidzialny. Do
dymisji bym musiał się podać.
– Za takie rzeczy, jak te, które masz... hmmm, miałeś...
na sumieniu, Filipku, nikt się teraz nie podaje do dymisji – uspokoił hrabiego
świąty Edgar. – Ale to nie ta książka. To ta o Bazilu.
– Przecież jej jeszcze nikt poza nami nie czytał!
– To i co? Właśnie za takie książki nagrody się daje! Jakby
każdy książkę czytał, toby się zdewaluowała!
– Chodzi o nagrodę pokojową, a nie literacką – wyjaśnił
Edzio. – Tym razem wszyscy ją dostali, nie tylko pani Asia. Wszyscy w Europie. Opócz
Norwegów.
– Frrrajerzy z tych Norrrwegów... A ci inni w Europie, poza
Norwegami, to dostali tyle samo, co przedtem ten Murzyn dostał? Jasne, że nie! Donerrwetterrr, dyskrrryminacja!
– I dewaluacja!
– Ciiicho, proszę księdza komtura, proszę księdza
biskupa; lepiej takich słów nie wymawiać, i w ogóle się nie denerwować, bo się
przypadkiem salaterka z bitą śmietaną przewróci na kolana i będzie gorszy
kłopot niż z tymi Noblami – zauważył pan Staszek, podając szarlotkę ze
wspomnianą bitą śmietaną.
– Ale jednak przyjemnie, że noblistka o nas napisała –
stwierdził Richard ignorując sprawę śmietany. – Tu macie link do książki:
– Bazil ślicznie wygląda na tej okładce... – rozmarzył
się Aslak, a Edzio de Saint-Pierre dyskretnie, acz dotkliwie kopnął przyjaciela
w kostkę.
Pan Stasio podał kolejną salaterkę z bitą śmietaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz