Przez cały tydzień po imieninach świętej Basi panowała pogoda zaiste nie niebiańska. Ulewy, potem marznąca mżawka przechodząca w grad, a przy tym błyskawice – w grudniu! Wszystko wskazywało na to, że Szef jest czymś mocno zdenerwowany, zatem najrozsądniej było nie wychylać nosów z domowych pieleszy.
W sobotę chmury się rozwiały, a potem wyjrzało słońce – nieśmiało i tylko na chwilkę, ale jednak. Na pewno dzięki Matce Boskiej, bo sobota to dzień tej dobrotliwej niewiasty. Aby okazać wdzięczność łaskawej Szefowej, bywalcy tawerny udali się pod przewodnictwem świętego Edgara na roraty, a potem na rekolekcje adwentowe.
Po wypełnieniu obowiązków religijnych podążyli z czystymi sumieniami w ulubionym kierunku – i stanęli jak wryci. Nad tawerną unosiła się płomienna łuna.
– Dzwoń do świętego Floriana, Rysiek – zawołał Ian. – Mnie się komórka rozładowała.
– Spoko, spoko, najpierw sprawdźmy, co się tam dzieje – zaprotestował Bazil. – Za Florianem antyterroryści przylecą, nas uznają za nielegalną demonstrację, Szef się znowu wkurzy.
– Ja idę na rrrekonesans – zgłosił gotowość komtur Ulf i ruszył w stronę tawerny. Imponujący był to widok. Olbrzymia postać, krwawe odblaski płomieni na białym krzyżackim płaszczu...
Tola złowieszczo zawyła, a orzeł ukrył głowy pod skrzydłami.
– Zabiją go, zabiją! Jak Litawora, jak Longinusa Podbipiętę! – zaszlochał Aslak.
– To nie Litawora zabili, tylko Grażynę – poprawił Edzio. Chyba nie trzeba dodawać, że został zignorowany.
Po kilku – dłużących się w nieskończoność – minutach komtur powrócił. Obgryzał ładnie przyrumienioną kurzą nogę.
– Spoko – powiedział. – To nie pożar, to iluminacja. Tylko że z wielu stron naraz.
– Aaaha – ucieszył się hrabia Filip. – To się udało wszystko zsynchronizować. Szczyt europejski. Rosja. Rocznice te, co, co to wiecie. Jednocześnie przyznawanie Nobla w Sztokholmie i druga niedziela adwentu, i urodziny Pani Milenki.
– Dlatego pan Staszek porozstawiał i znicze wszystkich możliwych rozmiarów, i lampki oliwne, i świeczki w oknach, i lampki choinkowe pozawieszał, i fajerwerki przygotował – powiedział z namysłem Aslak.
– I świeczki na torcie urodzinowym zapalił – dodał Ian. – Dobry człowiek z pana Staszka. O nikim nie zapomina. Idziemy, chłopaki...
– A szlag by was wszystkich trafił!!! A niech was czarna dziura pochłonie, a Antychryst uszy odgryzie! – rozległo się żałośnie spod progu tawerny.
– Feluś, nie denerwuj się... – zaczął Bazil.
– Kiedy muszę!!! – Mefistofeles wyjrzał ze szpary spod progiem. – Nasz szef na onecie kazał opublikować, że się mam denerwować! http://wiadomosci.onet.pl/kraj/o-rydzyk-dlaczego-jestem-atakowany-bo-diabel-sie-d,1,4963134,wiadomosc.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz