wtorek, 19 kwietnia 2011

Odcinek 15: Wielkotygodniowe rozważania o samotności i orientacji (absolutnie apolityczne i apriorycznie absurdalne)

– Patrzcie, kto idzie – odezwał się święty.
– No, nie, oczom nie wierzę, Edek! Edek i Aslak. Edka od miesiąca tu nie było – ucieszył się Ian.

Aslakowi rzeczywiście towrzyszył smukły młody człowiek o uduchowionej twarzy. Przypominał świętego Sebastiana El Greka. Pod pachą niósł sporą skrzynkę z wywierconymi w ściankach otworkami.
– Edziu, tak się cieszę, że wreszcie cię tu widzę – powiedział serdecznie święty. – To niezdrowo tak ciągle pracować.
– Przyszliśmy was zaprosić na podwieczorek do naszej palmiarni – równie serdecznie odparł imiennik świętego. – To dla Aslaka i dla mnie wielki dzień. Odnaleźliśmy naszą tożsamość i nasze miejsce we wszechświecie.
– Trochę wam to czasu zajęło – mruknął pod nosem Bazil.
– Czy to nie wspaniała perspektywa, wieczna miłość idealna wśród szumu palm? – spytał retorycznie Edzio.
– Wśród krokusów też – dodał pośpiesznie Aslak. – Do tawerny też czasem można się wybrać. A latem na plażę.
– Dokąd zechcesz, Aslaczku – odparł czule Edek.
– No to wszyscy bardzo się cieszymy, moi drodzy – stwierdził święty Edgar. – A co masz w tej skrzynce, Edziu? Baranka?
– Nie. To nasz jedyny kłopot – Edek bardzo ostrożnie ustawił skrzynkę na trawie i zdjął z niej wieczko.

Na czystej podściółce z piasku i trawy leżał spory żółw. W kącie skrzynki stała miseczka z kawałkami kolorowych jarzyn.
– Ale fajny – pochwalił Bazil.
– Co z nim macie za kłopot? – zainteresował się Richard. – Wygląda jak okaz zdrowia, oczka błyszczące, łuski na łapkach czyściutkie... Nie chce jeść?

Żółw demonstracyjnie sięgnął mordką do miseczki, wziął spory kawałek marchewki i zaczął go żuć. Wydawało się, że nawet cicho pomlaskiwał.

– Apetyt ma – stwierdził Ian. – O co chodzi?
– On jest samotny – powiedział Edek. – A my chcemy, żeby wszyscy w naszej palmiarni byli szczęśliwi. Ale nie wiemy ani jaką ma płeć, ani jaką orientację. Myślałem, że może nam pomożecie to rozstrzygnąć.

Richard ostrożnie wyjął żółwia z pudełka i parę razy delikatnie obrócił go w rękach.
– Nic nie widać – stwierdził i włożył żółwia z powrotem do skrzynki. – Z żółwiami pod tym względem ciężko. Musicie poczekać. Jak zniesie jajka, to samica.
– Po tobie się takiej bezduszności nie spodziewałem – oburzył się Edzio. – Ma czekać w samotności nie wiadomo jak długo? Składać sterylne, bezsensowne jajka? Ogrzewać je własną piersią w nadziei, że jednak coś się z nich wylęgnie?
– Żółwie nie wysiadują jajek. Zakopują je w piachu i idą sobie – zauważył Richard.
– A jeżeli przez tę samotność i poczucie bezsensu w ogóle nie zniesie jajek, a my dalej nie będziemy wiedzieli, czy to samiec, czy sfrustrowana, nieszczęśliwa samica?

Żółw łypnął okiem i zabrał się za pokaźny liść sałaty.

– Spoko, Edziu – włączył się Bazil. – Ja mam pewną koncepcję. Wszystkiego nie wyjaśni, ale zredukuje liczbę możliwych rozwiązań. Słuchajcie. Czytałem w takim poradniku internetowym, że praktycznie wszystkie stworzenia kierują się przy doborze partnera zmysłem węchu. Ludzie też, ale nieświadomie. To taki... jak to się nazywa, Jeanku?
– Atawizm – podsunął Jean.
– Właśnie. I jakoby dlatego teraz tyle rozwodów i innych problemów w związkach, bo ludzie dezodorantami i kremami zagłuszają naturalny zapach i źle się dobierają.
– Ale jak to się ma do żółwia? – spytał Aslak.
– Gady kierują się przede wszystkim zmysłem węchu – wtrącił święty Edgar. – Wzrokiem też, ale węch dominuje.

– Zrobimy tak – kontynuował Bazil. – Siądziemy w kółku na trawie i puścimy żółwia luzem. Aslak i Edek staną dalej, bo żółw ich zna i mógłby do nich podejść tylko dlatego, że zna. Staniecie za nami i będziecie pilnować, żeby nie uciekł. No i tak: jeżeli żółw podejdzie najpierw do Richarda albo do Iana, to wiadomo, że jest heteroseksualną samicą. Jak do Jeana czy do mnie, to też będzie wiadomo, jaką ma płeć i orientację. A jak będzie próbował uciekać, to jedno z dwóch: albo jest lesbijką, albo heteroseksualnym samcem. W obu przypadkach potrzebna mu samica. Sensowne, nie?
– A jak sprawdzimy płeć i orientację nowemu żółwiowi? – spytał Edek.
– Tak samo, tylko dla pewności weźmiemy ze sobą Camille. No, wypuszczaj go na trawę.

Żółw został umieszczony w środku kręgu. Przeżuwał resztkę sałaty i wyraźnie się nad czymś zastanawiał.
– Myśli – szepnął Jean.
– Węszy – dodał Richard.
– Wiecie, to naprawdę fascynujące – powiedział Ian.

Żółw podjął decyzję. Nieśpiesznym, ale rytmicznym żółwim krokiem ruszył z miejsca, podszedł do świętego Edgara, nadepnął mu na rąbek habitu, podniósł główkę i popatrzył świętemu w oczy.
– To ci dopiero – szepnął Bazil. – Niech się ksiądz nie gniewa, ja w tym algorytmie zapomniałem o księdzu. I jak tę sytuację zinterpretować?
– Tak, że żółw jest szczęśliwy w celibacie – powiedział święty Edgar.

Zdjął ze swojej kanapki plasterek ogórka i podzielił się nim z żółwiem. Obaj z satysfakcją pokiwali głowami.

– I kolejny problem rozwiązany – swierdził Ian. – Edgar, Bazil, wy jednak jesteście genialni. Chapeau bas.
– Tylko szkoda, że już nie ma potrzeby iść do sklepu zoologicznego – powiedział melancholijnie Bazil. – Ja to się zawsze sam urządzę.
– Pójdziemy – Jean poklepał Bazila po ramieniu. – Ja też ci chcę zrobić przyjemność, Bazilku. Nie będę gorszy od Edzia. Co byś powiedział, gdybym ci na zajączka kupił ładnego kotka? Grzałby się po całych dniach przytulony do komputera... Mruczał na kolanach ładniej od laptopa...

Bazilowi nagle wyrosły mu u ramion tęczowe skrzydła.
– Uważaj, Bazil, żadnych odlotów – zainterweniował święty Edgar. – Trzymaj go, Richard. Jean, kto ci ten pomysł podsunął?
– Noo, pani Flora – przyznał się Jean.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny klimat, warsztat i poziom bloga, chciałem to tak w ramach ,,dzień dobry'' zaznaczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :-) Czytelnicy tego bloga dzielą się na uważających go za "bełkot", i na takich, którzy lubią humor absurdalny. Każdy ma prawo lubić i nie lubić pewnego rodzaju humoru. Uśmiechy i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Humor absurdalny jest najlepszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Każdy ma prawo nie lubić absurdów, ale miło natrafić na czytelników, którzy tego rodzaju śmichy-chichy lubią.

      Usuń