niedziela, 16 czerwca 2013

O grilowaniu i rowerze

Bywalcy tawerny leniwie pochylali się nad piwkiem – jak to w czerwcu, kiedy pierwsze osy zlatują się do czekającego na grilowanie mięska, a bezczelne mewy wyrywają z rąk turystów parówki, zwane hotdogami. Tak przynajmniej dzieje się w Skandynawii, gdzie mewy posiadają wyjątkową zdolność odróżniania turystów od tubylców.

Gości tawerny nie interesowała jednak Skandynawia i mewy. Wpatrywali się – leniwie, bo leniwie, ale jednak z zainteresowaniem – w pewien punkt na powierzchni niebieskozielonej kulki, wirującej za oknem.

– Powiększ obraz, Edgar – poprosił sir Richard.

Święty Edgar pstryknął palcami. Ukazało się centrum  miasta leżącego w centrum kraju zbliżonego do centrum Europy.

Pan Staszek, właściciel tawerny, pobożnie się przeżegnał.

– Parada... – mruknął znany z liberalnych poglądów biskup Roland.
– Patrzcie, patrzcie, Bazilek idzie! – ucieszył się Aslak (za życia doczesnego nowicjusz w klasztorze dominikanów). – I nawet makijaż ma dość dyskretny...

Bazil rzeczywiście kroczył w paradzie, ubrany w mundur szwoleżera i naprawdę z bardzo dyskretnym makijażem. Towarzyszył mu znany bywalcom tawerny (i – słusznie bądź niesłusznie – niechlubną sławą okryty) pan Tomek. Razem nieśli transparent z hasłem:

LEPIEJ MAŁYM BYĆ PADALCEM,
NIŻ MAZUREK JEŚĆ Z ZAKALCEM.

– Aslaczku, nie patrz – poprosił Edzio de Saint-Pierre. – Niesmacznie trawestują noblistkę. I mazurek bezczeszczą.
– Ale ja właśnie chciałbym to zobaczyć...

– Panowie się uspokoją – zaingerował pan Staszek. – Bo z tego poważna sprawa się może zrobić. Pan Bazilek idzie w tej paradzie z panem Tomkiem, a pan porucznik Jean to przecież należy do narodowców. Pobiją się.

– Niech pan się nie martwi, panie Stasiu – włączył się Richard. – Bazil lubi, jak mu Jean czasem przyłoży. On Jeana celowo prowokuje. Nawet w książce o tym jest napisane.

Pan Staszek nie zdążył odpowiedzieć, bo do tawerny wpadła czereda aniołeczków.


– Tato, wujku, tak być nie może! – Antoś przyjął rolę rzecznika anielskiej grupy. – Chcą nas posłać do szkoły i tam uczyć tego, co my od dawna z Internetu wiemy. A mama mi rower zabrała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz