środa, 6 kwietnia 2011

Odcinek 8: Tentatio, czyli pokusa


W poniedziałek i wtorek frekwencja w tawernie była niska, ale do trzech razy sztuka. W środę zebrała się prawie cała paczka stałych gości. Nie było tylko Edzia de Saint-Pierre. Dalej nie mógł się oderwać od sonetów Michała Anioła.
– Wiecie – zaczął hrabia Filip – z tą amnestią kolejne problemy. Teraz ci po amnestii domagają się autonomii. Najpierw sami podania składali, żeby się do nas dostać, a teraz, jak tylko który się przeteleportuje, to zaczyna, że oni tyle czasu do strony przeciwnej należeli, że różnice kulturowe, że ich trzeba inaczej traktować niż zwykłych zbawionych, bo tyle wycierpieli. Partię polityczną już założyli. Główne założenie programowe jest takie, że wszyscy ich mają przeprosić. Z samym Szefem chcą rozmawiać! Co to, to nie, powiedziałem, jeszcze by tego brakowało, żeby Szef ich przepraszał, ale na spotkanie z Piotrkiem to ich musiałem umówić. Teraz to jeszcze pikuś, ale jak biskup Roland tu się zjawi...

Powietrze przecięła błyskawica, a zaraz potem rozległ się huk – nie przesadnie głośny, ale na tyle mocny, że zatrzęsły się od niego kuszące butelki na półkach za bufetem. A przed bufetem pojawił się dżentelmen ubrany w doskonale dopasowane szare dżinsy i fioletową jedwabną koszulę. Pod szyją miał dyskretną koloratkę.
– Bloody Mary – rzucił w stronę pana Stasia. – Dużo lodu poproszę.
– To dla mnie Virgin Mary, jak już pan będzie ten soczek przyprawiał – odezwał się Bazil. – Tobie, Aslak, też polecam. Bardzo zdrowe. Pan da drugi taki soczek, panie Stasiu.
– Ach, Bazil – ucieszył się nowy gość. – I Filip. Nie zauważyłem was. Moje uszanowanie wielebnemu koledze – ukłonił się świętemu Edgarowi. – Filipku, przedstaw mnie panom. 
– Jego ekscelencja biskup Roland Garrick... – zaczął hrabia Filip.
– Ależ daj spokój z ekscelencją, Filipku. Mówmy sobie po imieniu, przecież...
– Bloody Mary raz, dwa razy Virgin Mary – przerwał pan Staszek.
– A co wy tacy święci? – zainteresował się biskup Roland, z lubością pociągając pierwszy łyk czerwonego drinka.

Bazilowi trochę zatrzęsły się ręce, ale jakoś nie rozlał bezalkoholowego koktajlu.
Gdzie tam święci. Święty to jest ksiądz Edgar. A ja tak... po wczorajszym OP, obrzydliwym przepiciu.
– A mnie mój serdeczny przyjaciel przekonał do poglądów albigensów – dodał Aslak. – Nie jem mięsa i nie piję alkoholu. To świetnie wpływa na kondycję.
– A propos, Aslak, sprawdziliście z Edkiem te linki, które wam przysłałem? – spytał Bazil.
– Owszem – Aslak zatrzepotał rzęsami, co mu się zawsze doskonale udawało. – Bardzo inspirujące. Edzio od razu się ożywił.
– Gdyby was to interesowało – włączył się biskup Roland – to na www.pieklo.org jest sporo dobrych linków pod zakładką „Tentatio”.
– Ten, ta, tio – powtórzył z namysłem Bazil. – Znaczy, dla każdego coś miłego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz