środa, 16 kwietnia 2014

O katarze i spotkaniu w Alicante

– I co nowego na Niebiańskiej Radzie Spraw Zagranicznych mówili, Filipku? – Zainteresował się święty Edgar. – Nie poszedłem, bo wiesz, jakiś katar...

– Niech mi ksiądz grzechów dzieciństwa nie wypomina – rzekł z lekką urazą hrabia Edgar de Saint-Pierre, swego czasu zwolennik heretyków z Katalonii.

– Ależ Edziu kochany, my nie zawsze mówimy o tobie – uspokajał przyjaciela Aslak.

– Przestaniecie wy wreszcie gruchotać[1] jak gołąbki na Starym Rynku?! – Ian mocno się zniecierpliwił. – Ja chcę wiedzieć, co w Niebiańskiej Radzie ustalono.

– Zatem – minister Garrick w bardzo wyraźny sposób delektował się oczekiwaniem, które malowało się (bez pomocy dyżurnego artysty, sir Richarda) na twarzach bywalców tawerny – zatem... postanowiono, że będzie spotkanie w Alicante. I tam się kryzys rozwiąże.

– Eeee – odezwał się we właściwy sobie kreatywny sposób wspomniany dyżurny artysta.

–  Richie ma rację – poparł swego serdecznego druha Ian. – Pani Asia wcale nie do Alicante jedzie, tylko do Katalonii. Do Barcelony. I żadnego kryzysu w związku z tym nie ma, bo ona dobrze wie, że ten facet, z którym się ma spotkać, to...

– Ian, nie mów za dużo, bo Richie się zdenerwuje – zauważył z empatią komtur Ulf.

– Wcale się nie zdenerwuję – włączył się Richard. – Ja naprawdę wiem, że ten gość to separatysta.

Dalszy ciąg rozmowy zastał utajniony. Ujawnić możemy tylko fakt, że gdy minister Garrick z ciężkim westchnieniem udawał się na kolejną naradę, nad drzwiami tawerny powiewała flaga Związku Opieki nad Zwierzętami. A ani Archanioł Michał, ani sierżant Serafin jakoś się nie pojawili. Zapewne byli na spotkaniu w Alicante.







[1] Przepraszam za tę aluzję jest zrozumiała tylko dla kilku osób; ale i tak mojego bloga poza tymi nielicznymi osobami nikt nie czyta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz