środa, 7 sierpnia 2013

Wakacje w m. in. Świebodzinie

Z nadzieją, że ten odcinek się nie zgubi, poświęcam go Pani Milence, która za wszystko w nim jest odpowiedzialna i powinna mieć do niego prawa autorskie.



– Poprzedni ocinek nam się zgubił – zauważył hrabia Filip.

– Każdy coś czasem może zgubić – powiedział pojednawczo Ian. – Pani Asia z panią Milenką, jak tylko przyjechały na wakacje, to już pierwszego dnia zgubiły klucz od pokoju.

– Właśnie. I powiedziano im, że ten klucz można dorobić nie bliżej, niż w Świebodzinie – dodał Richard.
– O Chrrryste! – wykrzyknęli unisono komtur i orzeł.

– Ale w Świebodzinie nie dorrobili im tego klucza – Aslak, jak zwykle, ulegał fonetycznym wpływom kolegi. – Zatem one się pomodliły do świętego Antoniego, patrona rzeczy zagubionych, ale najpierw zamiast klucza znalazły tę figurrrę...

– Trzydzieści sześć metrrrrów, nie licząc nasypu. I to w szczerrym polu usypanego! Za moich czasów nawet Prrrusowie tak się nie starrali. Im wystarrrczały naturralne wzgórza, żeby oddawać cześć Perrunowi – komtur Ulf był, jak zwykle, rzeczowy.

– Ulf – szepnął nieśmiało Aslak – ja czasem myślę, że tobie się jednak pogaństwa nie udało wykorzenić.

– Nie udało się, rracja – przyznał komtur. – Wiecie, dlaczego?

Bywalcy tawerny zamienili się w słuch (przepraszając za stereotypowe wyrażenie).

– Dlatego – zagrzmiał komtur – że ci Unterrmensche ponadawali nadgranicznym miejscowościom takie nazwy, których się powtórzyć nie dało! I człowiek pojęcia nie miał, gdzie jest, ani dokąd ma sprowadzać posiłki! Takie nazwy jak... nnno, nie wymówię...

– Trzciel – przypomniał minister Garrick. – Szczecinek. Brzminowo. Karżcinko. Gżdżyszcze. Strzelinko. I, za przeproszeniem, Szczaniec.

– Właśnie! – ucieszył się hrabia Filip. – Strzelinko! Tam był koncert Carlosa Santany!

– Jak pan wierzy, że święta Anna nam pomoże, to gratuluję optymizmu – odezwał się ponuro pan Staszek. – Ruscy teraz lepszy posąg budują... że też Szef to widzi i nie grzmi.

Za oknami tawerny zagrzmiało, ale jakoś nikt się tym nie przejął. Kwestie wakacyjne były bardziej interesujące.


– Czy te panie w końcu znalazły klucz? – spytał pan Staszek, podając zapiekankę z kalafiorów, zwaną w okolicach Świebodzina przysmakiem królowej Bony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz