– To jest straszne – rzekł hrabia Filip.
– Ahaaa – przytaknęły anioły antyterrorystyczne, które przez tydzień
przedwyborczy wiernie czuwały nad tawerną.
– A kysz, a kysz – Edzio de Saint-Pierre oganiał się od drobnych
aniołeczków, które z uroczymi uśmieszkami zaglądały mu przez ramię. Jeden z
nich, z twarzą nieco inteligentniejszą od reszty barokowych cherubinków, tłukł
małym paluszkiem w komórkę.
– Co ty robisz, dziecko? – zapytał przytomnie święty Edgar.
– Prawo piszę. Od nowa! I dopiero zobaczycie! – zaświergotał cherubinek.
– A nieprawda! Na prawie ja jeden się znam! Ja tak zrobię, żeby każdy miał
prawo! Tak napiszę, i już! Lepiej od niej! I będzie ważne! – ćwierkał kolejny
aniołek.
– Nikt nie ma prawa! – denerwował się taki trochę większy anioł.
– Ja... mamm... – wymamrotał jeszcze wyższy anioł. – Ja mammm prawo do
zrrobienia raju!
– Poszły stąd, zarazy jedne! – spray zastosowany przez Pana Staszka,
właściciela tawerny, rozproszył aniołów pretendujących do stworzenia raju na
ziemi. W tawernie pozostali tylko Richard, Ian i święty Edgar. Czekali na
pozostałych bohaterów książek Pani Asi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz