(Proszę nie uważać tego odcinka za kpinę z tragedii; wykorzystuję tu tylko
skojarzenia i symbole)
Z kominka wyjrzało dawno niewidziane rogate oblicze Mefistofelesa, zwanego
w skrócie Felkiem.
– Można? – spytał diabeł i wygramolił się z paleniska nie czekając na
odpowiedź.
– Do Halloweenu parę dni brakuje, ale niech tam ... – zgodził się pan
Staszek.
– U was też się zapętliło – hrabia Filip z niebiańskiego MSZ-u bardziej
stwierdził, niż zapytał.
– Dokładnie – zgodził się diabeł. – Normalnie jest tak, że potępieniec niby
nie pamięta, co zrobił, my mu przypominamy, i dalej to już idzie tak jak w tej
najlepszej książce pani Asi.
– Teraz nie o książki pani Asi chodzi, tylko o to, że nastąpiło
zakrzywienie czasoprzestrzeni – tłumaczył łagodnie święty Edgar. – Komuś się
coś przypomniało, a natychmiast potem zapomniał, że mu się przypomniało. A ten,
kto się temu komuś przypomniał, twierdzi, że skoro nikt niczego nie pamięta, to
nic się nie zdarzyło.
– Za dużo zaimków – zauważył Edzio.
Tym razem nie został zignorowany.
– Naprawdę za dużo – zgodził się
Aslak. – Ale przez zakrzywienie czasoprzestrzeni doszło do tego, że szukano niedźwiedzia,
który jakoby zabił turystę. Nawet jak
już było wiadomo, że niedźwiedź nikogo nie skrzywdził, to i tak biednego
zwierza prześladowali, bo przedtem ktoś powiedział, że to jednak on. I nikt jakoś tym razem nie zapomniał.
– Do Halloweenu parę dni brakuje – zgodził się ponownie pan Staszek. –
Panowie poczekają i dadzą sobie spokój z tym niedźwiedziem. Niech sobie lepiej panowie
o Halloweenie pomyślą. Coś się objawi, potem zniknie, i do następnych
Wszystkich świętych sytuacja się uspokoi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz