Bywalcy tawerny leniwie pochylali się nad piwkiem –
jak to w czerwcu, kiedy pierwsze osy zlatują się do czekającego na grilowanie
mięska, a bezczelne mewy wyrywają z rąk turystów parówki, zwane hotdogami. Tak
przynajmniej dzieje się w Skandynawii, gdzie mewy posiadają wyjątkową zdolność
odróżniania turystów od tubylców.
Gości tawerny nie interesowała jednak Skandynawia i
mewy. Wpatrywali się – leniwie, bo leniwie, ale jednak z zainteresowaniem
– w pewien punkt na powierzchni niebieskozielonej kulki, wirującej za oknem.
– Powiększ obraz, Edgar – poprosił sir Richard.
Święty Edgar pstryknął palcami. Ukazało się centrum miasta leżącego w centrum kraju zbliżonego do
centrum Europy.
Pan Staszek, właściciel tawerny, pobożnie się
przeżegnał.
– Parada... – mruknął znany z liberalnych poglądów
biskup Roland.
– Patrzcie, patrzcie, Bazilek idzie! – ucieszył się
Aslak (za życia doczesnego nowicjusz w klasztorze dominikanów). – I nawet
makijaż ma dość dyskretny...
Bazil rzeczywiście kroczył w paradzie, ubrany w mundur
szwoleżera i naprawdę z bardzo dyskretnym makijażem. Towarzyszył mu znany
bywalcom tawerny (i – słusznie bądź niesłusznie – niechlubną sławą okryty) pan
Tomek. Razem nieśli transparent z hasłem:
LEPIEJ MAŁYM BYĆ PADALCEM,
NIŻ MAZUREK JEŚĆ Z ZAKALCEM.
– Aslaczku, nie patrz – poprosił Edzio de
Saint-Pierre. – Niesmacznie trawestują noblistkę. I mazurek bezczeszczą.
– Ale ja właśnie chciałbym to zobaczyć...
– Panowie się uspokoją – zaingerował pan Staszek. – Bo
z tego poważna sprawa się może zrobić. Pan Bazilek idzie w tej paradzie z panem
Tomkiem, a pan porucznik Jean to przecież należy do narodowców. Pobiją się.
– Niech pan się nie martwi, panie Stasiu – włączył się
Richard. – Bazil lubi, jak mu Jean czasem przyłoży. On Jeana celowo prowokuje.
Nawet w książce o tym jest napisane.
Pan Staszek nie zdążył odpowiedzieć, bo do tawerny
wpadła czereda aniołeczków.
– Tato, wujku, tak być nie może! – Antoś przyjął rolę
rzecznika anielskiej grupy. – Chcą nas posłać do szkoły i tam uczyć tego, co my
od dawna z Internetu wiemy. A mama mi rower zabrała...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz