– Panowie zawieszą te miecze w szatni – polecił pan Staszek
Ianowi i Richardowi, którzy w w stanie dość pożałowania godnym i wskazującym na
dłuższy brak spożycia właśnie wpadli do tawerny.
– Nie możemy, panie Stasiu – wysapał Ian. – Flanka
szatniowa nie jest zabezpieczona.
– Przed kim? – zainteresował się Edzio de Saint-Pierre,
unosząc nie całkiem przytomny wzrok znad bibliofilskiego wydania „Raju
utraconego” Miltona.
– Między innymi przed tym kimś, o którym właśnie czytasz.
Ty od paru miesięcy nie wiesz, co się wokół ciebie dzieje – fuknął
Ian.
– Mnie się zdaje, że jednak coś wiem – odparł łagodnie
Edzio. – Wiem, że jakiś konflikt jest. Chyba pod hasłem... – zajrzał do
książki i zacytował: „Lepiej być władcą
w piekle, niż służyć w niebiosach”.
Rycerze i pan Staszek zamarli w bezruchu i wymienili się
pełnymi podziwu spojrzeniami.
– Patrzcie, panowie, pan Edek od tygodni niby nic, tylko z
nosem w książkach i notatkach siedzi, nawet mało co pije, a rozeznanie w
sytuacji ma lepsze, niż pan hrabia z MSZ – przerwał ciszę pan Staszek. – Bo pan
hrabia Filip na chwilę się przeteleportował na drinka w przerwie między
obradami grupy kontaktowej i grupy do spraw pomocy humanitarnej... o, sorry,
animotarnej, czy tam mortotarnej, panowie lepiej wiecie, jak to się nazywa...
– Kto by miał lepiej od nas wiedzieć? – spytał retorycznie
Richard. – To ci, co im białe czapeczki z emblematami Czerwonego Krzyża na rogi
kazał... wiadomo kto... pozakładać. Od tych krzyży dym im uszami zaczął
wychodzić, normalnie jak pod Ypres się zrobiło. Ale my im za ten dym daliśmy
niezłego czadu, nie, Ian?
Ian potwierdził z satysfakcją.
– Pan hrabia Filip powiedział, że dziś od osiemnastej
trzeba broń wieszać w szatni, bo inaczej sankcje będą – kontynuował pan Staszek,
ignorując dygresje rycerzy. – Pytam,
jakie sankcje, na co, a on na to: „na brukselkę”, i zaraz się znowu przeteleportował na obrady. Ja nic
nie zrozumiałem. Co ma brukselka do szatni w mojej tawernie, myślę sobie... Pan
hrabia jakiś mocno zdezorientowany mi się wydawał. Ale skoro panów zdaniem do
szatni może wejść ten konwój huma... czy tam mortonitarny, a jednocześnie
rozejm jest, to może by panowie miecze chociaż na haczykach pod barem
powiesili? Będzie zawieszenie broni, umowa międzynarodowa będzie dotrzymana, a
mieczy nikt nie ukradnie, i pod ręką będą, jakby co.
– Edziu, co ty na to? – spytał Richard.
Edzio odchrząknął i zacytował Defensio pro Populo
Anglicano
Miltona:
Póki nie znasz takiej wolności, której bronią
się nie zdobędzie ani nie utraci, która z tych samych źródeł wypływając, co
pobożność, sprawiedliwość, umiarkowanie i wszelka prawdziwa cnota, zagości w
twoim sercu jako skarb najdroższy i jedyny, wtedy bądź pewnym, że prędzej czy
później ktoś, bez broni nawet się obywając, wywłaszczy cię z wolności, którą
tak się puszysz i przechwalasz, żeś ją zdobył bronią.
John Milton, 1654, Defensio pro Populo
Anglicano
tłum.J. Zychowicz
– Intelektualistów to nawet śmierć nie wyleczy z... –
zaczął pan Staszek, ale przerwał mu oślepiający błysk i ogłuszający huk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz