– Gęsi w tym roku nie było na świętego Marcina – stwierdził
ponuro Ian.
– Bo kto miałby czas. Albo i gęś – zauważył Aslak, a komtur Ulf nawet
go nie kopnął, tylko przypomniał nostalgicznie, że porządną gęś trzeba piec przynajmniej
przez pięć godzin. A może sześć.
– Więc ja czasu nie miałem, bo czytałem „Politykę” –
wyjaśnił pan Staszek. – Szwagier przy okazji Zaduszek mi dał ostatnie numery.
Do trumny mu włożyli, to i przekazał. Obiecał mu święty Piotr, że w niebie
dowie się o obiektywnej prawdzie. Ja tylko nie rozumiem, dlaczego przed nami tę
prawdę ukrywają, przecież w niebie jesteśmy.
– Już ja temu Piotrkowi... – obudził się na chwilę biskup
Roland, ale zaraz zapadł w błogą nieświadomość sygnowaną przez świętego
Sebastiana (tego od El Greca).
– Więc co w tej „Polityce”? – zainteresował się Richard
(który korzystał tylko z używek ekologicznych).
– Otóż, panie Rysiu – zaczął pan Staszek (innych kandydatów
do dyskusji już nie miał) – tam, za przeproszeniem, tylko metafory. Zupełnie
jak w pierwszych odcinkach tego bloga. O Schetynie mowa, że on(a) „walczy”, „pojedynkuje
się”, „ma poparcie baronów”. A o tamtym, co się niby z tą Schetyną pojedynkuje,
to piszą, że może mu się uda, bo pewni baronowie go lubią. Mnie się zawsze
wydawało, że polityk nie jest od tego, żeby go lubić, tylko, żeby gospodarką
zarządzał, o pojedynkowaniu i baronach to było w szkole, w Pieśni o Rolandzie, ale ja pewnie niedzisiejszy jestem. Za żadne licho nie mogę się dowiedzieć, o co
im poszło. Temu premierowi z tą Schetyną.
– Bo porządnie prasy pan nie czyta – obudził się minister
Filip. – Wyraźnie powiedziane jest w „Polityce”:
„Człowiek Schetyny wygra też najprawdopodobniej na
Mazowszu. Andrzej Halicki jest faworytem. I to nawet pomimo konfliktu w
Warszawie, gdzie niespodziewanie przeciw Małgorzacie Kidawie-Błońskiej chciał
wystartować współpracownik Halickiego Marcin Kierwiński” (to nie żart, to cytat
z „Polityki”, nr 42, nr indeksu 36195).
– Ani słowa w tej gazecie nie napisali o tym, jaki program
ci panowie/panie mają i dlaczego obywatel miałby na nich głosować. Słownictwo
jest mieszaniną żargonu militarnego i służewieckiego (z wyścigów konnych). Czy
ktoś może się dziwić, że Polska jest pośmiewiskiem dla Europy? – spytał
retorycznie święty Edgar.
– Niech ksiądz tak głośno nie mówi, bo go za faszystę w
gazecie wywieszą, i nawet pani Asia nie pomoże – zarekomendował pan Staszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz