– Jakoś dawno o niczym sensownym nie rozmawialiśmy –
zauważył święty Edgar.
– Bardzo dawno. Chyba ze trzy lata temu – zgodził się Edzio de
Saint-Pierre i został zignorowany.
– Dobrze, porozmawiajmy o czymś sensownym. Ile można rozmawiać o pedofilii? – spytał retorycznie
biskup Roland.
– Żeby chociaż o prawdziwej... – westchnął Aslak, rzucając
tęskne spojrzenie na komtura i tym samym narażając się na lekkiego kopniaka ze
strony Edzia, ale uszło mu na sucho, bo jego przyjaciela zajmował inny problem.
– O książkach, na przykład, teraz nie sposób rozmawiać. Pani Asia spytała
ostatnio studentów, ile książek czytali i wiecie, co się okazało? Trzy! Władcę Pierścieni, Harry’ego Pottera i Grę o trony!
– E, już tak nie narzekaj, Edek! Sam Harry Potter to przecież siedem książek, Władca to trzy, a jakby jeszcze doliczyć Hobbita... – zaoponował Ian.
– A ty tak tych swoich dzieciaków nie broń...
– Przecież on sam siebie broni! A wiecie, na co wskazują
statystyki w Skandynawii? Na to, że osiemdziesiąt procent tekstów czytanych
przez przeciętnego odbiorcę to napisy do filmów! Te na dole ekranu.
– A po co Skandynawowie te napisy czytają, skoro po
angielsku rozumieją, a film w innym języku to im może raz na trzy lata w
telewizji pokażą, albo i rzadziej?
– No to jeszcze gorzej te osiemdziesiąt procent wypada...
– Ja uważam, że właśnie tak jest dobrze – zawyrokował
biskup. – Pospólstwo czytać nie powinno. To prowadzi tylko do herezji.
– Słusznie prrawisz, Rrroland – poparł biskupa komtur Ulf. –
Orrra et laborrra, tego się plebs
trzymać powinien, zawsze tak twierrrdziłem. Od Lutrrra się te wybrryki z
czytaniem zaczęły...
– Nieprawda, Ulf, od Gutenberga – sprzeciwił się nieśmiało
Aslak.
– Na jedno wychodzi! Nie rrrezonuj, ty chuchrrro!
– Od Lutra czy od Gutenberga, nieważne – uciął dysputę
święty Edgar. – Gorsze jest to, że oni, mimo że nie czytają, to ani się nie
modlą, ani tak za bardzo nie pracują. Głównie piszą. Piszą o tym, kto jest za,
a kto przeciw. Nawet ksiądz Mateusz się w to
włączył, a jego to już nie podejrzewałem.
– Jak ktoś ma takie nazwisko, to o wszystko go można
podejrzewać – zauważył Richard, który od dzieciństwa czuł awersję do żmij, a reszta
towarzystwa przyświadczyła z zapałem.
– Ale o czym myśmy rozmawiali? – spytał lekko
zdezorientowany pan Feliks.
– O czytelnictwie. I wniosek jest taki, że jak się książkę
sprzeda w więcej niż dziesięciu egzemplarzach, to jest heretycka – wyjaśnił
uprzejmie hrabia Filip (dyplomata za życia i po śmierci).
– To my się mamy martwić, czy cieszyć? – spytał Richard.
W tawernie zaległa cisza.
Gdyby komuś umknęło "Ale kino!" autorstwa towarzystwa z tawerny: http://bsb.nla.se/
OdpowiedzUsuńNależy spojrzeć na "Piosenki" (lewa strona ekranu).
OdpowiedzUsuń