niedziela, 4 grudnia 2011

Odcinek 80: Semantyczna i nostalgiczna Barbórka



Z kominka ostrożnie i nieśmiało wysunął się haczykowaty nos, a potem dłoń o krogulczych paznokciach, która tenże nos z pewnym zakłopotaniem podrapała.

– Ani chybi Mefistofeles. Nos jak haczyk, kurzą nogę i krogulcze ma paznokcie – szepnął Edzio.
– Wyłaź pan, panie diabeł, dziś u mnie każdy jest mile widziany – powiedział serdecznie i odrobinkę bełkotliwie pan Staszek. – Siadaj pan. Są kluski śląskie i świeżutki krupniok.

Mefistofeles wygramolił się z kominka. Kurzą nogę rzeczywiście miał, ale zatkniętą za ucho, jak bułhakowski Azazello.

– Dziękuję, ale ja właściwie nie na kluski... tylko żeby się dowiedzieć, co się tu dzisiaj działo. U nas od rana sufity się trzęsą, pokrywy na kotłach skaczą, hałas taki, że nie było słychać, jak Belzebub ogonem dzwonił i wszyscy się pospóźniali na naszataństwo.

– Na... na co? – spytał Edzio.

– Na czarną mszę, przecież jest niedziela, nie? U was się odprawia nabożeństwa, a u nas naszataństwa, chyba logiczne? – prychnął Mefistofeles.

– Feluś!!! – pisnął radośnie Bazil, który właśnie wrócił z pomieszczenia przeznaczonego dla dżentelmenów. Na głowie miał lekko przekrzywioną czapkę górniczą. Bardzo mu w niej było do twarzy. – Szkoda, że wcześniej nie przyszedłeś. My od rana obchodzimy imieniny świętej Basi. Dopchać się z prezentami nie można było, musiałem się za górnika przebrać, żeby jej wręczyć puderniczkę od Richarda. Taką ładną zrobił, jak dla mnie na urodziny, z witrażykiem zamiast lusterka. Teraz już się święta Basia nie będzie musiała frustrować, jak w lusterko popatrzy.

–  Co tam narodu było – westchnął pan Staszek. –  Kobita sobie za dużo odpowiedzialności na głowę wzięła. Żeby jedna samotna kobiecina była patronką górników, hutników, artylerzystów, i jeszcze kamieniarzy...
–  A na dodatek więźniów i architektów – uzupełnił hrabia Filip.
– I grabarzy – dodał ponuro komtur.
– I bojowników podziemia – uzupełnił porucznik Jean.
– To sam rozumiesz, Felek, co się działo, jak to całe bractwo się napiło.

– No, jasne. Ale na jakiej zasadzie ona tych facetów wybiera? – zainteresował się Mefistofeles.
Spojrzenia skierowały się na Richarda, ale (ileż ostatnio nieoczekiwanych rzeczy zdarza się w tawernie, nieprawdaż, czytelniku?) głos zabrał Edzio.

– Teoria semantyki generatywnej w duchu Katza i Fodora – powiedział. – Hipoteza jednak nie tak daleko posunięta jak u Wierzbickiej i Goddarda.

Wszystkim – oprócz Aslaka – plecy jakoś dziwnie się skrzywiły. Przypominały znaki zapytania.

– Kategorie facetów, którym patronuje święta Barbara, mają pewne cechy wspólne – wyjaśniał Edzio. – Można to ująć w prostą formułę logiczną: (A lub (B lub C)). A: posługują się łopatami. Kielnia to też rodzaj łopatki, więc architektów ten warunek obejmuje. B: działają w podziemiu. C: są destruktywni.

– Kurcze... zgadza się – Bazil posłużył się systemem pogramowania logicznego PROLOG. – Taka miła kobitka, nawet na programowaniu się zna, a takich durniów sobie powybierała.

– Coś jej na zakończenie imprezy zaśpiewajmy – zaproponował święty Edgar. – W taki dzień przecież jej nie będziemy morałów prawić. Co by tu pasowało?

– Jak chodziłem do szkoły – odezwał się pan Staszek – to w grudniu czapki górnicze na zajęciach praktycznych robiliśmy, a na wychowaniu muzycznym ćwiczyliśmy piosenki na akademię. Jedna piosenka była z góralską melodią, ale z tekstem o górnikach. Bo tak wtedy się praktykowało. To może panów tej piosenki nauczę?

W tawernie znów zrobiło się wesoło. Wszyscy trzymali się pod ręce i na zmianę kołysali się i przytupywali. Piosenka zadedykowana świętej Basi i jej podopiecznym brzmiała tak:


            Górnicy pierony tęgie, tęęęgie!!!
            Górnicy fedrują węgiel, węęęęgiel!
            Dziadek górnik, tato górnik, hejże ha, hejże ha!
            A na przyszły rok górnikiem będę ja, będę ja!

            Będzie węgiel i dla fabryk, i dla hut, i dla hut!
            Będzie miała Polska cała węgla w bród, węgla w bród!

4 komentarze:

  1. Tu melodyjka: http://www.youtube.com/watch?v=oCtMYghWvFM

    Aloha!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dowcipny wiersz, a ja gamoń wałbrzyszanin, czyli z miasta gdzie fedrowano czarne bogactwo, zapomniałem o imieninach Autorki.
    Basiu, przyjmij spóźnione, serdeczne życzenia Imieninowe: Zdrowia, tak błyskotliwej jak w powyższym wierszu formy pisarskiej, no i wiadomo, pełnego portfela, wszak pecunia non olet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowcip nie jest mój - tej piosenki uczono mnie w pierwszej klasie podstawówki. Ten czas był ogólnie czarny jak węgiel, zadymiony i paskudny, ale z jasnymi przebłyskami (w węglu też się takie zdarzają).

      Usuń
  3. Dobrze się składa, że św. Barbara jest też patronką architektów.

    OdpowiedzUsuń